Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

sobota, 1 października 2011

01.10.2011- Sobota

Dzisiaj na kolację robiliśmy sajgonki:) Zawijałam warzywa, makaron ryżowy i wołowinę w papier ryżowy. Na kolację przyszli znajomi Sui ze studiów. Gdy już zjedliśmy powiedzieli, że „we are going out”. Więc ja już cała w skowronkach: wreszcie jakaś impreza! Nawet na szybko pobiegłam na górę, żeby zrobić lekki makeup. Wszyscy wsiedli na skutery i ruszyliśmy w miasto. Okazało się jednak, że pojechaliśmy do jednej z koleżanek, której rodzina prowadzi mały „bar” czyli ustawia przed domem malutkie taborety i stoliki i sprzedaje herbatę oraz drobne przekąski. Każdy więc wypił po szklance zielonej herbaty, trochę podłubaliśmy słonecznik. Z innych przekąsek na stoliku był maniok i ryż wciśnięty w trzcinę cukrową. 

(W Hanoi pełno jest ulicznych barów, w których sprzedaje się herbatę i przygotowuje posiłki. Na chodnikach porozstawiane są malutkie taborety i stoliki, przy których ludzie jedzą, piją i biesiadują)


A ja cały czas nuciłam sobie pod nosem Katy Perry „Last Friday Night”. No nie tym razem. Trzeba będzie znaleźć jakichś obcokrajowców ze zgniłego Zachodu. Oczywiście po raz kolejny zostałam zapytana: „czy mam chłopaka” i „kiedy planuję wyjść za mąż”, bo według wietnamskich standardów już dawno jestem starą panną. Laski, z którymi rozmawiałam (dwudziestolatki) na przestrzeni kolejnych kilku lat nie chcą wychodzić za mąż: jeszcze nie chcą wychowywać dzieci i zajmować się domem itp. Wizja małżeństwa przedstawiana jest przez nie bardzo negatywnie: niekończące się obowiązki, brak możliwości rozwoju, zero zabawy, usługiwanie mężowi. Już teraz muszą konfrontować się z naciskami rodziny.  Aaa, zapomniałabym napisać: wróciliśmy do domu przed 22!!!

Sui zapytała mnie w jaki sposób ja i moi znajomi jeździmy na imprezy: czy skuterem, czy może samochodem, albo może chodzimy na pieszo? Odpowiedziałam, że autobusem, albo ktoś nas podwozi, bo wtedy możemy się czegoś napić. Chyba nie powinnam jeszcze tego mówić. Ani tym bardziej opisywać, w jaki sposób imprezuję.

2 komentarze:

  1. Te uliczne bary też mają swój urok. Co kraj to obyczaj - w Turcji jest za to pełno old schoolowych herbaciarni, ale przesiadują w niech... sami faceci, więc nuuuuda ;]
    BTW jak się tam rozkręcisz to czekam na fotoreportaż z jakiejś szalonej imprezy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tutaj w wielu miejscach też siedzą sami kolesie, święte krowy, ale też jest całkiem sporo takich, gdzie dominują laski. Powoli się przełamuję i zaczynam pstrykać więcej zdjęć, powtarzam sobie: bądź jak Azjata w Europie! Rób zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń