Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

piątek, 7 października 2011

07.10.2011 - Piątek

Dzisiaj wyjątkowo miałam zajęcia w szkole, z dzieciakami starszymi niż 6 lat! Ajsek prowadzi projekt global citizen. Ja oczywiście stwierdziłam, że chętnie pomogę. Prezentacja odbyła się dzisiaj rano, a dopiero wczoraj  wieczorem spotkałam się z Ajsekiem, aby omówić szczegóły. W dodatku chcieli, abym poprowadziła całe zajęcia! Nie wiedząc wcześniej o co c’mon itp. Ot, taki wietnamski spontan. Ostatnio w pracy też dość „spontanicznie” zostałam poinformowana o zmianie planów. Tematem prezentacji była skuteczna komunikacja. W sumie była dość ciekawa, dzieciaki miały kilka praktycznych zadań do zrobienia, oglądali krótkie filmiki, wszystko było w ingliszu, więc mogły poćwiczyć język. Poprowadziłam nawet kilka zabaw i wyłożyłam trochę teorii. Uczniowie siedzieli w dwóch rzędach. W jednym chłopcy, w drugim dziewczęta. Wszyscy byli mocno zaciekawieni moją obecnością i tradycyjnie pstrykali fotki. Ja też postanowiłam porobić! 


 Słit ficia na modłę wietnamską:)


Wczoraj przy omawianiu zadań poprosiłam o drobne zmiany. Nastolaty bawiły się w kalambury i musiały przedstawić niewerbalnie konkretne stwierdzenia. Nawet dobrze im to szło (a nie tak jak moim dzieciom w przedszkolu, ale będę nad tym pracować:P). Jednym z haseł było coś w stylu: „pij mleko, będziesz wielki!”. Wczoraj poprosiłam, aby usunąć jedno hasło i zastąpić je nowym. A mianowicie: „Students shouldn’t love soon to concentrate on studying” (nie wnikam w poprawność stylistyczną). Okazuje się, że zakochać „można się” dopiero na studiach. Wcześniej jest to niemożliwe, jest przejawem lekkomyślności, a może wręcz bezmyślności. Przynajmniej w odczuciu rodziców. Jeżeli dzieciaki zakochują się w sobie, muszą to ukrywać, inaczej dostaną burę od rodziców i nauczycieli, którzy zrobią wszystko, aby taką niesforną parę rozdzielić. W tym wieku powinny się bowiem skupić tylko na nauce, a nie zbędnych romansach. Gdy zaproponowałam, aby zamienić to hasło na coś lżejszego jedna dziewczyna stwierdziła, że to jest piękne w Europie, że „tam” można się zakochać już w dzieciństwie. W ubiegłe wakacje była na wymianie na Ukrainie, gdzie opiekowała się dzieciakami na obozie. Opowiadała, że na obozie dzieci i nastolaty zakochiwały się w sobie, i że niesamowicie ją zdziwiła reakcja innych opiekunów. Nie zabraniali im okazywania sobie uczuć, wręcz przeciwnie, podkreślali, jak to pięknie jest „fall in love”. A ona nigdy nie mogła zakochać się w dzieciństwie, ani w czasach nastoletnich! Spotykam tutaj dziewczyny, mające około 20 lat, które mi mówią, że jeszcze nigdy z nikim nie były, nigdy się nie zakochały i jeszcze nie chcą się z nikim wiązać, bo „najważniejsza jest nauka”. To tak jakby miłość wykluczała naukę. Zapadasz na jakąś dziwną chorobę i jesteś wyautowana, już nie bierzesz udziału w grze. 

Ostatecznie hasło zostało zmienione na: „Musisz skoncentrować się na nauce, aby mieć przed sobą świetlaną przyszłość” :P. Inne hasło, które nastolaty dość szybko zgadły to: „Each family should have only 2 children to bring up well”. Z demograficznego punktu widzenia wręcz cudownie. 

Wracając autobusem zagadał do mnie koleś: „jaka straszna pogoda (leje, szaro, buro, brudno)!”. Nie znoszę malkontentów. Normalnie gdyby nie skośne oczy to pomyślałabym: Polak!  Zaczął opowiadać jak to żył we Włoszech i jakie tam życie jest cudowne, a nie to, co w tym Wietnamie. Był bardziej włoski niż Rzymianin i z pogardą wyrażał się o życiu w Wietnamie. Kazałam mu się walnąć w łeb i nie porównywać Włoch do Wietnamu, bo różnią się nieco położeniem, historią, systemem politycznym i sytuacją ekonomiczną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz