Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

sobota, 4 lutego 2017

Podróżniczka na odwyku



W jednym z wywiadów z Anną Marią Jopek przeczytałam: „ Nie wolno zmieniać nikogo w kogoś, kim nie jest. Wmawianie fletowi, że jest puzonem, to duże naruszenie. Trzeba się nauczyć, że ludzi nie zmienimy.”

Ja się aktualnie uczę, że siebie nie zmienię. Nie zmienię mojej potrzeby ruchu. Przynajmniej obecnie. Zaraz po studiach wyjechałam do Wietnamu, gdzie spędziłam trzy lata pracując w przedszkolach. Wróciłam do Polski. Zaczęłam wieść przykładne życie. Praca na etacie, mieszkanie na kredyt. Z takiego rozwoju wydarzeń najbardziej cieszyła się moja mama. Dodać tylko do kompletu faceta i dziecko. To byłaby pełnia. Ale nie dla mnie, jeszcze nie teraz. 

Nigdy nikomu nie mówiłam: „pakuj się i ruszaj przed siebie!”. Podróże sprawiają, że oddycham pełną piersią, z energią i motywacją odkrywam kolejne miejsca, ludzi i samą siebie. Nabieram dystansu do życia, czuję wdzięczność i cieszą mnie drobnostki. Podróże są sporą lekcją pokory, szacunku i otwartości. Piękne chwile przeplatają się z trudnościami, zmęczeniem, czasami frustracją. W podróży intensywniej przeżywam każdy moment mojego życia. 

Czasami jestem proszona, żeby opowiedzieć o swoich przygodach. Widzę jaki zachwyt jestem w stanie wywołać u innych. Ale nadal nikomu nie polecam, żeby robił tak samo. Każdy jest unikatowy i ma swoją drogę. Wyznaję zasadę „żyj i pozwól żyć”. Mam przyjaciół buddystów, muzułmanów, ateistów a sama jestem mocno osadzona w kontekście chrześcijańskim. Jesteśmy dla siebie tak bliscy, ponieważ akceptujemy swoje różnice. Nikt nie próbuje przeciągnąć siebie na drugą stronę. Nikt nie ma wyłączności na jeden, w dodatku ten właściwy, sposób na życie. I chyba łatwiej jest akceptować te różnice, gdy są praktycznie namacalne. A im bardziej jesteśmy podobni do siebie, tym większe naciski, żeby tak samo odczuwać, myśleć i postępować. 

Często słyszę: „przestań już tyle jeździć, pora się ustatkować”. I jeszcze do niedawna te słowa wpędzały mnie w poczucie winy, że oto robię z moim życiem coś nie tak, że zaprzepaszczam moją młodość. Teraz wiem, że trzeba korzystać z energii, którą dzisiaj ma się w sobie. A co będzie jutro? Kto wie!
ŻYJ I POZWÓL ŻYĆ :) 

sobota, 30 stycznia 2016

Maska tlenowa

Moja kolejna książka w pociągu to "Sztuka prostoty" Dominique Loreau. Autorka jest Francuzką, która od kilkudziesięciu lat mieszka w Japonii. Pisze książkę adresowaną do kobiet. Pokazuje, że prostota jest kluczem udanego życia. Radzi jakie ubrania zostawić w szafie i w jaki sposób opróżnić dom ze zbędnych rzeczy. Podkreśla potrzebę świadomego dbania kobiety o swoje ciało. 

"Jeżeli nie troszczysz się o swoje ciało, staniesz się jego ofiarą. Twoje ciało jest twoim domem. Nie powinnaś zaniedbywać służących mu zabiegów na korzyść troski o innych ludzi. Jedynie gdy kochamy siebie, możemy dawać. Zdobądź się na wysiłek - jesteś to winna samej sobie, swojej rodzinie i swoim przyjaciołom". 
~Dominique Loreau 

W samolocie podczas instrukcji bezpieczeństwa obsługa samolotu demonstruje w jaki sposób założyć maskę tlenową w sytuacji spadku ciśnienia w kabinie. W pierwszej kolejności należy założyć swoją maskę a dopiero później można pomóc innym! I nigdy w odwrotnej kolejności.

wtorek, 26 stycznia 2016

Silent Disco!

Jest rok 2016. 

Długa kolejka wije się jak wąż po chodniku. A za czym ta kolejka? Za słuchawkami. Zniecierpliwieni ludzie przeskakują z nogi na nogę. Mroźne powietrze naciąga policzki. Tłum konsekwentnie wyczekuje przed drzwiami. Niektórzy grzeją się przy koksownikach, w których wiatr roznieca masywne, drewniane pieńki. Iskry ulatują w powietrze i zlewają się z chmurą parujących oddechów. Przez olbrzymią, szklaną ścianę widać rytmicznie poruszający się tłum w podświetlanych słuchawkach. Na rzutniku nieprzerwanie króluje amerykański aerobik z lat 80. Ponad głowami podskakują i wyginają się wysportowane blondynki w błyszczących legginsach, odblaskujących body i frotowych nakostnikach. Równie dobrze, zamiast robić przysiady, mogłyby lecieć statkiem kosmicznym na Marsa.

Tłum mozolnie posuwa się naprzód. Szczęśliwy ten, kto przekroczy próg i znajdzie się po drugiej stronie szyby. Jeszcze tylko dowód pod zastaw i słuchawki lądują na uszach. Do wyboru są trzy kanały. W sali znajduje się trzech DJów (Szydłowska, Nogaś, Obszańska). Każdy kanał podświetla się na konkretny kolor. Teraz Lady Gaga jest zielona, Kamp! niebieski a Franek Kimono czerwony. Kanały można dowolnie przestawiać. Widzisz, co wybrali inni i możesz się z nimi zsynchronizować w sposobie bujania. Gdy zdejmie się słuchawki słychać jak ludzie podśpiewują, trzy kawałki równocześnie. 

Podróż do przyszłości połączona z ckliwym zerkaniem na szklące legginsy.


Silent Disco - Jedna z imprez zorganizowanych z okazji otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury we Wro!

wtorek, 19 stycznia 2016

Mama Uśmiechniętej Thao radzi: kilka słów o teściowej

Pamiętaj: po ślubie musisz opiekować się Twoimi teściami. Nawet jeżeli będą dla Ciebie surowi zawsze masz się o nich troszczyć. To są rodzice Twojego męża. To oni dali mu życie, kochali go więc bądź wdzięczna, kochaj ich i opiekuj się nimi.  
Komentarz Thao:
Matka ojca przez większość życia źle traktowała moją mamę. Musiała ciężko pracować nawet jak była w zaawansowanej ciąży, gdy była chora. Tymczasem ona [matka ojca] faworyzowała inne synowe, te leniwe. Nas też nie lubiła w porównaniu do innych wnucząt. Myślałam sobie wtedy: „poczekaj tylko aż się zestarzejesz i będziesz słaba, nie będziemy się tobą opiekować!”. Ale moja mama nadal ją kochała, szanowała ją i przebaczyła jej wszystkie krzywdy, które nam wyrządziła. Po tym, gdy jej rodzone dzieci nieustannie narzekały ile wysiłku kosztuje ich opieka nad matką i kazały sobie płacić, sprowadziła ją do naszego domu. Moja mama powiedziała, że nie potrzebuje żadnego wsparcia finansowego od rodzeństwa ojca. Babcia będzie jadła to samo co my jemy. To wszystko co możemy jej zaoferować. To ona wychowała mojego tatę. Bez żadnych warunków. Te słowa podążają za mną odkąd pamiętam… 

 Uśmiechnięta Thao z mamą w Sajgonie.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Mama Uśmiechniętej Thao radzi!

Uśmiechnięta Thao (ta, która w zamian za granaty dostawała lody) ma sześć sióstr. Niefortunnie. Rodzina bez syna? Wstyd! Co to za rodzina! Pożalsięboże! Córki nie są nawet wpisywane do rejestru rodzinnego. Mama Thao starała się je przygotować do swojej przyszłej roli – do bycia żoną w domu męża. To kobieta wprowadza się do swoich teściów. 

Krótki kurs przedmałżeński część pierwsza. 

Co robić, gdy  mąż wraca pijany do domu?
Nic.
Nic nie rób. Niech idzie spać. Lepiej, żeby spokojnie zasnął, bo w przeciwnym razie może Ci zrobić awanturę i Cię pobić.
Ale uwaga! Nie możesz mu po prostu folgować i udawać, że nic się nie stało! Niech on się tylko rano obudzi! Wtedy już na spokojnie możesz mu zacząć drążyć dziurę w brzuchu. Zmęczony, na kacu – w takim stanie już Ci nic nie zrobi. 

 Uśmiechnięta Thao (pierwsza od lewej) z rodziną. Thao lubi się opalać - co jest bardzo negatywnie postrzegane w Wietnamie. Masz ciemną skórę to znaczy, że pracujesz w polu! Jak w baroku. Dama musi o siebie dbać.