Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

niedziela, 23 października 2011

24.10.2011 - Poniedziałek

Ostatnio dostałam smsa z zaproszeniem na „small party”, oczywiście, mądrzejsza o wcześniejsze doświadczenia, wiedziałam że zupełnie inaczej rozumiemy słowo party i raczej należy spodziewać się małej, spokojnej posiadówki a nie imprezy. Pojechałam razem z Linh, moją „host” siostrą. Mieliśmy się spotkać z innymi ludźmi w Pizza Hut. Przyjechałyśmy więc na miejsce, punktualnie o godzinie 19. Podchodzimy do drzwi, a tu nagle otwiera je nam kelner! Trzyma w ręku menu i serdecznie zaprasza do środka. Mówimy więc, że miał być gdzieś dla nas stolik zarezerwowany a on na to, że sprawdzi. No i podchodzi ponownie i wskazuje nam drogę, odprowadzając nas do stolika! Normalnie jakaś POSCH Pizza Hut, burżujski fast food. I pytam się tych ziomków, czy to normalne zachowanie tych kelnerów i czemu cały czas tak nas obsługują regularnie zabierając puste talerze czy też pytając czy wszystko ok. A oni na to, że tak, że to przecież jest „restauracja”. Biorąc pod uwagę standard ulicznych knajp, gdzie siedzi się na malutkich taborecikach przeskok jest olbrzymi. Tak czy owak cały czas śmiałam się pod nosem, że właśnie jestem w Wietnamie i jem pizze w burżujskim Pizza Hut, gdzie wszyscy czują się jakoś znacznie wytworniej i elegancko. Taki powiew wielkiego zachodniego świata. 


Przy okazji pytałam różnych ludzi, w jaki sposób spędzają wieczory. Część z nich wychodzi ze znajomymi posiedzieć i napić się herbaty. Pytałam więc o dicho 22-letniego kolesia, który stwierdził, że on jeszcze nigdy w życiu na czymś takim nie był. Obok siedziała dziewczyna, która stwierdziła, że bardzo lubi tańczyć, bo w ten sposób może się odstresować. Dość często tańczy sobie w pokoju. W pracy natomiast rozmawiałam z jedną nauczycielką. Wynajmuje ona wraz z siostrą pokój. Sama skończyła już studia. Właściciel domu zamyka drzwi na kłódkę o 22.30. Zawsze więc wcześniej wraca do domu, bo nie ma kluczy, a jeżeli już drzwi są zamknięte, to nie ma możliwości dostać się do własnego pokoju. Ja też muszę szczerze przyznać, że kluczy nie mam. Brama wejściowa zamykana jest na kłódkę. Linh mówi, że jeżeli kiedyś wrócę i będzie zamknięte (czyli po 23, do tej pory wracałam przed 23 i zawsze było otwarte) to wystarczy tylko, że do niej zadzwonię, to zejdzie i mi otworzy. Na razie jeszcze nie ryzykowałam. Zawsze, gdy nie będzie mnie na kolacji, piszę smsa. Wtedy nikt na mnie nie czeka i rodzina zasiada do stołu.

2 komentarze: