Do niedawna chciałam
zatrzymać świat, chciałam wysiąść na przystanku na żądanie. Świata nie trzeba
zatrzymywać. Od tysięcy lat słońce wschodzi i zachodzi. Mnie się wydaje, że
słońce jest tłem moich dramatów a co jeżeli te moje dramaty są po prostu tłem odwiecznego
rytuału? Świat nie musi zwalniać. To ja mam przestać się kręcić i przestać się „wkręcać”.
Na ile siebie znam,
wiedziałam, że temat powrotu do Wietnamu bardzo szybko wróci do porządku obrad.
Profilaktycznie postanowiłam zapisać się na studia podyplomowe. Gwarantowane 3
semestry spędzone w Polsce. Drugą rozważaną przeze mnie opcją, równie kosztowną, było założenie aparatu
ortodontycznego. Pęd do wiedzy wziął górę. Studia skończę za kilka tygodni. Czy
to oznacza, że mogę ruszyć w świat? Oczywiście! Mogę, ale nie chcę. Jeszcze nie
chcę.
Moją azjatycką przygodę
rozpoczęłam od książki Tiziano Terzaniego „Zakazane wrota”, którą dostałam od Kasi z okazji
24. urodzin. Od tamtego momentu zawsze chciałam „być jak Terzani”. Mieć tyle
głębokich refleksji i potrafić wnikliwie analizować nowe okoliczności. Terzani
to unikat! A co gdyby on chciał być kimś innym? Nie mielibyśmy wtedy Terzaniego
tylko kopię chcącą upodobnić się do swojego mistrza. A prawie robi wielką
różnicę. I nie piszę tego po co, żeby przygotować Was na odkrycie Panny z
Gekonem ;). Ostatnio dopiero zrozumiałam, że mogę być po prostu Panną z
Gekonem. I tak jest najlepiej! I żyć w Polsce też mogę. I tak też jest aktualnie
najlepiej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz