Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

piątek, 15 stycznia 2016

Akceptacja wyboru

Życie na wsi nie do końca było ascetyczne. Na pewno ilość bodźców była ograniczona. Nie osiągnęłam żadnej nirwany. W sumie to nawet nie miałam takiego planu. Początkowo na wsi miałam zostać przez 3 miesiące. Przedłużałam swój pobyt i dziwiłam się, że jest mi tam po prostu dobrze. 

Mam licznych znajomych na emigracji i bardzo szybko znajdujemy wspólny język a raczej wspólne troski i lęki. Powrót do Polski to nie jest żadne objawienie a priori tylko osobisty wybór. Wybór trzeba poprzeć argumentami. Będą przeróżne za i przeciw. Nigdy nie będzie jednoznacznej sytuacji, klarownego „zysku”. Będą również i straty. Nie można po prostu krzyknąć "va banque!". Życie to nie teleturniej, w którym jest jedna bramka z najlepszą nagrodą a reszta to zonk.

Powrót to DECYZJA.  I albo ją zaakceptuję, co pozwala pójść naprzód, albo będę żyć na granicy niekończącej się tęsknoty i frustracji. Pierwsza opcja skupia się na możliwościach, druga na posępnym patrzeniu za siebie. Jeśli nie akceptuję wyboru, to znaczy, że powinnam wrócić do punktu wyjścia i zdecydować inaczej. Nie twierdzę, że mam zawsze uparcie trwać przy jednej opcji. Nie chcę jednak otwierać relatywistycznej puszki Pandory, w której znajdują się niezliczone alternatywy. To dalej prowadzi donikąd. A „donikąd” nie jest moim celem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz