Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

piątek, 15 stycznia 2016

Co ja tutaj robię?! Wracam do Wietnamu!

Wróciłam do kraju nad Wisłą i Wisłokiem. Może mój akcent nie przypominał tego z Chicago, ale moje zachowanie już tak. Zmieniłam miejsce fizycznie, ale w dalszym ciągu postępowałam jakbym mieszkała w Wietnamie. Żyłam przyzwyczajeniami spontanicznego backpakersa i rozkapryszonego postkolonialisty. 

Byłam w Polsce, ale moja głowa została w Azji. To taki wygodny stan pośredni, na który można zrzucić całą odpowiedzialność za własne życie, unikając tym samym konfrontacji z samą sobą. Wystarczyła drobna irytacja czy niepowodzenie i już sięgałam po koło ratunkowe w postaci zdania: „Co ja tutaj robię?! Wracam do Wietnamu!”. Wtedy jeszcze nie rozumiałam różnicy między „rozwiązywaniem problemów” a „ucieczką przed problemami”. Otóż te wyrażenia nie są tożsame. 

Zmiana otoczenia wcale nie zmieni niczego w głowie. Ucieka się z tą samą zawartością. Różnica jest tylko taka, że przez pierwsze miesiące przy życiu trzyma adrenalina. Gdy jej poziom opadnie, jak bumerang powraca pytanie: „więc co dalej?”.  Dochodzi się do tej samej ściany, tylko z innej strony. I albo po raz kolejny mogę się od niej odbić i wystrzelić jak z procy w przypadkowym kierunku, albo mogę spróbować ją przebić. Przebić mur głową. Bo w głowie jest odpowiedź. 

A trzeba koniecznie przebijać mur? Z czasem okazuje się, że ten mur po prostu znika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz