W niedzielę wybraliśmy się nad morze. Na początku było nas sześcioro, później dołączyły kolejne osoby. Pojechaliśmy minibusem do Long Hai (oddalonego o dwie godziny od Sajgonu: HCMC). Na stacji autobusowej, wraz z zakupionym biletem, każdy pasażer otrzymał butelkę wody (z nazwami miejscowości na etykiecie) i wilgotną chusteczkę.
Byłam w grupie kitesurferów. Sama jednak nie spróbowałam, ale może kiedyś...
Przygotowywanie deski i latawca.
Ekipa w akcji
A ja tylko się przyglądałam i beztrosko leniuchowałam. Spacerowałam po plaży, słuchałam szumu fal i przepuszczałam przez palce morską bryzę. Życie jest piękne! I wreszcie trafił nam się słoneczny dzień w pochmurnej porze deszczowej.
Nawet morze nie wygra z tabletem. A bez niego ani rusz, w przeciwnym razie można zanudzić się na śmierć!
Wyglądasz prawie jak Ewa Chodakowska :P
OdpowiedzUsuńZ Chodakowską ćwiczę, chociaż ostatnio trochę się rozleniwiłam;)
OdpowiedzUsuń