Nie spodziewałam się, że
chłód może być tak niesamowicie przyjemny. Wylądowałam w Hanoi opatulona
szalikiem i w grubej polarowej bluzie. Od razu poczułam zimny powiew wiatru. W
Sajgonie nie można tego doświadczyć. Na Południu jest upalnie. Wystarczy mieć
przez chwilę zgięte kolana, żeby poczuć jak pot spływa po łydce. Przez ten
tydzień mam okazję „pomarznąć”. I czuję się świetnie! Taka pogoda od razu
przywołała świąteczną atmosferę. Ciężko poczuć ducha świąt oglądając
styropianowe bałwany i płatki śniegu zdobiące centra handlowe i ulice w 40
stopniowym upale. Wreszcie mam okazję, żeby założyć jeansy, których nie miałam
na sobie już od dwóch miesięcy. I do tego szalik i mięciutkie bluzy, ach, jakie
to przyjemne! Mogłabym przecież stwierdzić, że co w tym takiego szczególnego,
przecież w Polsce mamy 4 pory roku. Otóż różnica temperatur, której doznałam
jest olbrzymia, będzie pewnie z 20 stopni i to jedynie w przeciągu dwóch
godzin. W dodatku z upalnego lata do hanojskiej zimy. A moje lato trwało
nieustannie od marca, czyli 10 miesięcy. Kolejne miłe odkrycie to gorąca
herbata, którą pije się dla ogrzania. Wystarczy objąć kubek i dłonie już są
cieplejsze. Ciekawe co powiem, jak wrócę wieczorem na skuterze z Anią do domu.
Kilka zapisków z
sobotniej podróży:
Na lotnisko w Sajgonie
pojechałam autobusem. Komunikacja miejska to czysty kontakt z miejscową
kulturą. To była moja pierwsza przejażdżka odkąd się wprowadziłam na Południe.
I powinnam częściej jeździć autobusem, żeby nie zatracić smaku Azji. Na jednym
z przystanków wsiadła kobieta sprzedająca mydło i powidło, handel obwoźny, albo
raczej obwożony w pełnym tego słowa znaczeniu. W swojej torbie miała
przezroczyste pudełeczko, które pełniło funkcję tarki. Aby udowodnić niezwykłą
funkcjonalność małego urządzenia i przekonać podróżnych do kupna (za jedyne 25
tys., czyli około 1.2$) autobusowa handlarka włożyła do środka czosnek i chili,
których aromat długo jeszcze unosił się w powietrzu, mieszkając się z zapachem
warzyw (przewożonych przez starszą kobietę), spalin i potu. Kolejnym
reklamowanym produktem była maszynka do golenia, niestety nie dotrwałam do
końca prezentacji, ponieważ musiałam zmienić autobus i wysiąść na najbliższym
przystanku.
Po wylądowaniu w Hanoi
wsiadłam do minibusa jadącego do centrum. W środku zaczął ze mną rozmawiać
Wietnamczyk. Rozmowa nie była nachalna, poruszaliśmy coraz to nowe tematy
bardziej angażując się w konwersację. Mój rozmówca, 52 letni Thoan, studiował w
latach 70. w Niemczech (oczywiście Wschodnich) i kilka lat temu przeprowadził
się z Hanoi do Sajgonu. I wyobraźcie sobie, co się okazało! Zupełnie
przypadkowe spotkanie, swobodna rozmowa. Otóż mieszkamy w Sajgonie w tym samym
bloku, ba, nawet na tym samym piętrze! Ja pod dwójką, on siedemnastką!
Po mieście zawsze poruszam
się na skuterze więc droga „na i z” lotniska była dla mnie sporą atrakcją. Od
razu przypomniałam sobie zabawną historię. Kilka tygodni temu Maraj i Luan
organizowali grilla. Mieszkają na obrzeżach i dość ciężko jest do nich trafić.
Zwłaszcza, że w Wietnamie często wymieszane są numery ulic i niemożliwe jest
odnalezienie jakiejkolwiek logiki. Szukasz numeru 120 i widzisz 118 a kolejny
numer to 250! Koniec końców poszukiwany numer znajduje się za numerem 280.
Jedna ulica może nawet mieć podwójną numerację: te same numery zarówno z lewej
jak i z prawej strony skrzyżowania. A teraz wracając do grilla. Znajome Maraj
nie mogły trafić i potrzebowały szczegółowych wskazówek dla kierowcy. Słuchawkę
przejął Luan (Wietnamczyk) i zaczął tłumaczyć kierowcy, gdzie dokładnie
znajduje się ich dom. Wszyscy myśleli, że dziewczyny jadą taksówką, w tym
oczywiście Luan wyjaśniający drogę kierowcy. Kierowca jednakże ze zdziwieniem
oznajmił, że nie może zmienić trasy autobusu i zapytał się tylko, na jakim
przystanku powinien wysadzić nasze pasażerki. Za każdym razem więc jak widzę
autobus przypominam sobie tę sytuację. Wyobraźcie sobie zdziwienie kierowcy,
który ma w autobusie dwie Filipinki słabo mówiące po wietnamsku. Przekazują mu
telefon i człowiek po drugiej stronie każe mu odnaleźć ulicę „Lê Văn Qưới” i
dowieść dwie dziewczyny pod numer 366!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz