You just need to feel happy inside!
Już wiem o co chodzi z
kogucimi walkami! Jest to element kultury balijskiej. Kogucie walki często
kończą przeróżne uroczystości. Koguta należy trenować od pisklęcia. Balijczyk Edi
przegrał dzisiaj na zakładach 500 tys. Rupii (ponad 50$, tyle zapłaciłam za 4
dni noclegu, więc całkiem sporo jak na lokalne warunki). Jego kogut nie miał
szczęścia i przegrał. Zapewne do tej pory nie zostało już po nim śladu,
ponieważ skończył w rosole. Ptaki walczą z przywiązanym do łapki nożem o
długości palca wskazującego. Kogut Ediego był jeszcze młody i rywal pokonał go
w mniej niż 10 sekund! Edi ze spokojem przyjął porażkę. Bywa. Ktoś musi
przegrać, żeby ktoś inny mógł wygrać. Ryzyko wpisane jest w zakłady.
Edi zajmuje się kogucimi
walkami głównie dla rozrywki. Normalnie pracuje w sklepie ze sprzętem do
nurkowania i zabiera turystów na trekking. Do tego wypożycza bratu łódź, którą
wypływa na oglądanie delfinów. Zyskiem dzielą się po połowie. Łódź to
największy życiowy skarb Ediego. Przez dwa lata ciężko pracował i odkładał
pieniądze, żeby ją kupić.
Edi to prosty, szczery, 24
letni chłopak. Od dziecka pracował na plaży sprzedając bransoletki turystom.
Życie dla niego oznacza ciągłe wyzwanie. W ten sposób nauczył się nurkować a
obecnie zajmuje się trekkingiem. Dodatkowo chce się nauczyć niemieckiego. Na
razie potrafi powiedzieć: „Dzień dobry, co słychać? Może oglądanie delfinów
jutro? Ładna pogoda”. Przytoczył nawet metaforę o lataniu. Chce wznosić się
coraz wyżej, ale wie, że nie można szybować za wysoko. Upadek bywa wtedy zbyt
bolesny. Każdy powinien znać swoje miejsce i możliwości.
Skromny chłopak, którego
największym skarbem jest własna łódź, jest nieustannie uśmiechnięty. W życiu
bowiem należy po prostu czuć się szczęśliwym od wewnątrz („you just need to
feel happy inside”). W kulturze balijskiej, jak twierdzi, typowe jest ukrywanie
problemów. Często ludzie starają się pozytywnie prezentować w oczach innych, a
okazuje się, że w domu zupełnie im się
nie układa. Edi jest zdania, że problemami należy się dzielić z innymi. Sam
sobie człowiek nie pomoże. Inni są w stanie go wesprzeć, a nawet czasami
podsunąć rozwiązanie problemu.
Z Edim pożegnałam się
słowami: „muszę iść, jestem umówiona na skypie”. Edi zapytał się, gdzie ja
teraz będę miała możliwość skorzystania z Internetu. Moją odpowiedzią było:
„MAM WŁASNY KOMPUTER”. Takiej opcji zupełnie nie wziął pod uwagę. Niektórzy
mają komputer, inni drewnianą łódź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz