Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

środa, 13 czerwca 2012

13.06.2012 - Środa

Indonezja: państwo siedemnastu tysięcy pięciuset ośmiu wysp!

 Czerwony kolor symbolizuje ciało (życie fizyczne) a biały duszę.

Indonezja jest położona na 17 508 wyspach (pewnie i tak liczą "na oko":P). Około 6 tys. z nich jest niezamieszkanych. Ja odwiedzę dwie: Bali i Jawę.

W poniedziałek wieczorem wylądowałam na Bali. Mój jedyny plan wyglądał następująco: docieram nad morze i całymi dniami się opalam, czytam książkę, pływam. Wreszcie miałam odpocząć. Jak to z planami w moim przypadku bywa, prawie zawsze biorą w łeb. Okazuje się bowiem, że w kurortach dużo trudniej być spontanicznym turystom. Z mojego doświadczenia wynika, że dużo łatwiej być turystom tam, gdzie nie ma jeszcze dobrze rozwiniętej infrastruktury! W takich miejscach można wszystko naprędce zorganizować. Ludzie są bardziej elastyczni. W turystycznych kurortach człowiek jest małą rybką, na którą rzucają się stada piranii chcące Cię pożreć, wcześniej oczywiście spustoszą Twój portfel. 

Trafiłam na noc do Kuty, nadmorskiego kurortu. Było już po północy i musiałam znaleźć nocleg. Jak się okazało najtańszy kosztował około 15 dolarów. Więc ogólny szok. Czemu tak drogo? W dodatku warunki okropne. W Azji też śledzą Euro więc na ulicach i w barach było jeszcze sporo ludzi. Postanowiłam się przejść na plaże. W nocy miasto zrobiło na mnie negatywne wrażenie. Myślałam, że rano będzie lepiej, ale nic z tego. Tłumy turystów, pełno nagabywaczy na ulicy, cały czas musisz się kimś użerać, do tego jest drogo. Już o 11 siedziałam w autobusie do Ubut. 

Wikipedia mi powiedziała, że w 2002 roku właśnie w Kuta miał miejsce zamach terrorystyczny, w którym zginęły 202 osoby a ponad 300 zostało rannych. Zamachowiec samobójca zdetonował w jednym z barów mały ładunek wybuchowy, ludzie wybiegli na ulicę, na której zaparkowana była ciężarówka z ponad tonową bombą. 

Im więcej jeżdżę po Azji, tym bardziej odkrywam jej różnorodność. Najciekawsze jest dla mnie obserwowanie lokalnych rytuałów i próbowanie odszyfrować ich znaczenie dla ludzi je odprawiających. Ludność Indonezji jest bardzo zróżnicowana pod względem etnicznym, językowym i religijnym. Ogółem występuje ok. 300 grup etnicznych posługujących się ok. 250 odrębnymi językami (razem z dialektami 583).

Zabawne jest, że po balijsku „otwarte” znaczy „BUKA”. Dlatego więc staram się nie wchodzić do miejsc z napisem Buka, przecież Buka jest ZŁA! Czuję się więc jak w Dolinie Muminków, w Ryżowej Dolinie Muminków pachnącej kadzidełkami i wanilią:).

 Jeszcze w Kuta. Dziaduszek niosący przenośną kuchnię obklejoną króliczkami playboya.

 The sacred monkey forest, święty małpi las: zespół świątynny symbolizujący harmonię między człowiekiem, naturą a kosmosem. Miejscowa ludność składa ofiary nie tylko duchom przodków i bogom, ale również drzewom i rzeźbom. W przylegającym do świątyni lesie rośnie około 115 różnych gatunków drzew. 

 Hinduizm Balijski łączy ze sobą element Animizmu, kultu przodków, Buddyzmu i Hinduizmu. Właścicielka domu, w którym mieszkam mówiła, że wierzą w jednego Boga, który może przybierać setki różnych form, niejako wcieleń, ale koniec końców Bóg jest jeden. Wszyscy bowiem pochodzą z tego samego źródła. Przed wejściem do kompleksu świątynnego kobiety muszą założyć odpowiednie spódnice dodatkowo przepasane wąskim szalem.

 Suszenie ryżu w pobliskiej wiosce. Dzisiaj wybrałam się na wycieczkę rowerową. 

 Pole ryżowe po żniwach.

 Tarasowe pola ryżowe, uprawiane chyba pod turystów. W okolicy pełno restauracyjek i kawiarenek z widokiem „na pole”. 

 Bali: klimat równikowy o średniej temperaturze 25 – 27 stopni. Jest przyjemnie ciepło, ale nie upalnie. A w nocy normalnie zmarzłam!
 Bananowiec! Owoce jeszcze zielone.
 
 Europejskie flagi: czyżby chodziło o Euro? 

Kobiety noszą na głowach koszyki z piaskiem. 

A w tle sklepiki z lokalnymi wyrobami. W Ubud i okolicy pełno jest wszelakich pamiątek. Naprawdę pięknych, gdybym tylko miała kilkutonowy kontener! Niesamowite jest poczucie estetyki tutejszej ludności. Mało jest kiczowatych rzeczy. Dominuje rękodzieło. 

 Ofiary składane bogom (w różnych formach, a ostatecznie wszystko idzie do tego samego Boga), duchom i przodkom. Na malutkich bambusowych talerzykach można zobaczyć głównie kwiaty, ciasteczka i kleisty ryż. Składanie ofiar pozwala utrzymać równowagę we wszechświecie (między bogami a demonami). 

 Praktycznie przy każdym domu znajduje się świątynia. Albo na odwrót: przy świątyni znajduje się dom. W moim ogródku mam właśnie taką. Codziennie właściciele składają ofiary przy każdym z ołtarzyków, w sumie 15. Człowiek nieustannie wchodzi w interakcje ze sferą sacrum, nie jest od niej odizolowany. Żyje w niej każdego dnia. Nie tylko okazjonalnie od święta, gdy mu się przypomni. 

Na podwórku znajduje się również domek pogrzebowy. Nieco zagracony, widać, że ostatnio nikt nie umarł. Po śmierci na łożu spoczywa ciało. Członkowie rodziny wyczekują odpowiedniego momentu na pochówek. Może to trwać od jednego dnia do tygodnia.

Rozjechane ofiary na jezdni.

A jutro jadę w końcu nad morze! Może tym razem się uda.

Z ogłoszeń drobnych: Młoda, zgrabna, inteligentna Pani pozna Pana w wieku do 30 lat, najlepiej inżyniera z przynajmniej rocznym kontraktem w Malezji. Kontakt mailowy.

1 komentarz: