Po raz kolejny zmieniłam mieszkanie! Jestem mistrzem kombinowania! Nie mogłam mieszkać w dotychczasowym pokoju, ponieważ miałam straszne problemy z wilgocią. Wszystko mi zaczynało pleśnieć. Ubrania w szafie okrutnie mi waliły! Kiedyś kroiłam ananasa na desce i zostawiłam ją brudną na noc. Następnego dnia widziałam już lekką pleśń!
W dodatku było to typowe wietnamskie lokum z "godziną policyjną". Zamykali mi bramę przed północą. Z tego względu musiałam nocować u znajomych, albo wracać do domu nad ranem, co wcale nie jest takie proste w Wietnamie, gdzie tylko kilka knajp jest otwartych po północy.
A teraz mieszkam w..... wietnamskim AKADEMIKU!!! Dzielę pokój z Iwoną, to z nią byłam w Sapie i w Laosie więc mamy nadzieję, że spokojnie się ze sobą dogadamy. Zresztą szukam dodatkowej pracy więc pewnie nie będę zbyt częstym gościem w akademcu.
Akademik jest całkiem spoko. Pokój jest spory, dwa razy większy niż ten, w którym przez 4 lata mieszkałam w XX - latce. Kiedyś wrzucę zdjęcia, ale wcześniej będę musiała posprzątać :P.
Znów nieco się pochorowałam. Ciągle śpię. Na szczęście mam weekend i nie muszę chodzić do pracy. Pogoda jest straszna. Ciągle pada i jest WILGOTNO! Ubrania nie chcą schnąć.
u mnie w Madrycie z kolei sucho, że drapie w gardło cały czas ;/ :D
OdpowiedzUsuńTak zle i tak niedobrze :P
OdpowiedzUsuńmoże spróbuj jakiś pochłaniacz wilgoci?
OdpowiedzUsuń