Dzisiaj postanowiłam popstrykać zdjęcia w przedszkolu. Gdy je przeglądam sama nie dowierzam, że tam pracuję! Stałam się panią przedszkolanką. W życiu bym nie przypuszczała. Teoretycznie przyjechałam do Wietnamu uczyć nastolatków, wyszło inaczej. Po zerwaniu umowy z AIESECiem już na własną rękę znalazłam pracę. W przedszkolu najłatwiej i najszybciej można było ją dostać i tak już zostało.
Sala do angielskiego. Dzieci przychodzą grupami na konkretną godzinę. Lekcja trwa ok 35 min. Do dyspozycji mamy komputer z rzutnikiem (piosenki, gry językowe), karty z obrazkami i liczne zabawki.
A teraz trochę zdjęć dzieciaków: 3 i 4 latki:
Od dziecka wiedzą jak robić głupie gesty przed aparatem:P
Ko Ana, ticzer (nauczycielka Ana) w akcji.
Tak, to ja! Dzieci mogą mnie już dotykać:P. Przełamywałam się ponad 2 miesiące.
Moja asystentka. Zawsze uczę z wietnamską nauczycielką. W sali (teoretycznie) znajduje się również przedszkolanka, która ma pilnować dzieci.
Wietnamskie dzieci wpatrzone w ekran. Dzisiaj było o warzywach.
Gadżet do gier edukacyjnych.
Grupa 3-4 latków i Ko Ana
o matko, uwielbiam! I nie wierzę własnym oczom, dotykasz DZIECI? i jeszcze wietnamskie do tego, no nie!
OdpowiedzUsuńale masz fajną ekipę :)
OdpowiedzUsuńz tego co widzę, to wszystkie skończyłyśmy z dziećmi ucząc ich angielskiego! hahaha :D masakra!
OdpowiedzUsuńJa uczę jeszcze 2 miesiące i kończę z tym:P No i wszystkie uczymy "ciemnowłose" dzieciaki:P
OdpowiedzUsuń