Okradli mnie! Czyli jednak kiedyś nadeszła ta chwila. Jechałam na rowerze do znajomej (ok. 20.00). Spokojnie sobie pedałuję. Krótka piłka: podjeżdża skuter, laska z tylnego siedzenia zrywa mi torebkę. Kierowca dodał gazu i już go straciłam z oczu. Zdążyłam tylko krzyknąć: "spierdalaj dziwko!". Hehe, normalnie nie klnę ;). Dzisiaj miałam zapłacić za akademik, ale nikogo nie było w administracji więc zostawiłam kasę w torebce (około stówy dolców). Do tego jeszcze telefon i klucz do domu.
Bardzo mnie zaskoczyła reakcja Wietnamczyków na ulicy. Zatrzymałam się na światłach i kilka osób spytało się, jak może mi pomóc. Bardzo to miłe było.
Na szczęście nic mi się nie stało. Nie przewróciłam się ani tym podobne (cała akcja odbywała się w ruchu: jechałam ulicą). Wszystkie dokumenty mam w domu, tak samo polskiego sima do telefonu. W portfelu (oprócz kasy) była tylko moja karta ubezpieczeniowa (ISIC) i obrazek z Maryją, który dostałam w mołdawskiej cerkwi.
Oczywiście każdego dnia coś się słyszy o kradzieżach itp, ale zawsze człowiekowi się zdaje, że to dotyczy kogoś innego, a nie nas. Tak samo z chorobami pewnie. Więc ja teraz czuję "na własnej skórze". Zawsze mogło być gorzej. Teraz autentycznie muszę być ostrożniejsza.
Jutro kupię nową kartę do telefonu. Może uda mi się odzyskać stary numer. Do tego obowiązkowo zapłacić za akademik. Czynsz w tym miesiącu będzie wyjątkowo wysoki:P. Oby z następnych było lepiej!!! Jedna kradzież mi wystarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz