Wczoraj obchodziłam
urodziny. 26 wiosen na moim liczniku, a może teraz powinnam przerzucić się na
porę deszczową i suchą? I przypomniałam sobie na nowo Ediego z Bali, który w
ubiegłe wakacje zapytał się, czego ja się przez ostatni rok swojego życia
nauczyłam? I teraz szczerze się przyznam, że przeszłam przyśpieszony kurs
„życiowych mądrości” dosłownie na kilka dni przed sądnym dniem. Od dzisiaj wiek
zaokrągla mi się do trzydziestki. Nie mam nic przeciwko.
Wczoraj zrobiłam sobie
prezent urodzinowy. Kupiłam bilety do Indonezji, wylatuję jutro. Lecę na
Sulawesi, jedenastą co do wielkości wyspę na świecie. Spotkam się z Rani, szaloną
dziewczyną w hijabie, którą poznałam rok temu na Jawie. Będę głównie w Palu,
malutkim miasteczku na północy. [Dzisiaj byłam na zakupach i zaopatrzyłam się w koszule z długimi rękawami (przynajmniej do łokcia) i leginsy. Na Sulawesi dominuje islam].
Wracam przez Jakartę. Zostanę na weekend i
razem z Sheillą (też spotkaną podczas ubiegłorocznych wakacji a ostatnio w
Singapurze)pójdziemy na wesele jej znajomej. Do Sajgonu wracam 1 lipca a 3
wylatuję do Polski. Dobrze, że już powoli odespałam zmęczenie ostatnich tygodni.
Teraz będę karmić się adrenaliną. Witaj przygodo! Trzeba godnie zacząć kolejny
rok życia!
Wylatuję jutro rano z Sajgonu, przez Singapur, do Jakarty. Będę musiała kilka godzin przekoczować na lotnisku i o 5 nad ranem lecę na Sulawesi. Do Wietnamu wracam 1 lipca z Jakarty, tym razem jednak przez Kuala Lumpur. Zobaczę jedynie lotnisko. Rok temu właśnie w KL świętowałam urodziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz