Kategoryzowanie jest
niebezpieczne, często krzywdzące, no ale chyba czasami nie można inaczej czegoś
wytłumaczyć niż właśnie przy użyciu takich jasnych, uproszczonych schematów. Wprowadzam więc
pojęcie: „Białasus Azjatikus”.
Chodzi o pewien typ białych mężczyzn mieszkających w Azji. Azja jest rajem dla
mężczyzn, nie ulega to żadnej wątpliwości.
Kobiety (tzw. „zachodnie”, „białe”)
mają znacznie gorzej. Miejscowi raczej nie wchodzą w grę, a od Białasusa
Azjatikusa należy się trzymać z daleka. Zresztą on taką kobietą się nie
zainteresuje, za dużo wysiłku i problemów a człowiek jak prąd, idzie po
najmniejszej linii oporu. Zdarzają się oczywiście wyjątki, żeby nie było, że
wszystkich krzywdzę. Liczne rozmowy, które przeprowadziłam i prowadzę dowodzą
jednak, że BA dominuje. Pamiętam, jak przyjechałam do Hanoi i spotkałam się z Argentynką
Mariną z CouchSurfingu. Wtedy chłonęłam każdą informację jak gąbka, dopiero
zaczynałam moją azjatycką przygodę. Wyjaśniała mi jak przetrwać w Wietnamie,
jak przyzwyczaić się do ruchu ulicznego, co warto zobaczyć, gdzie zjeść i
dzieliła się swoim doświadczeniem. Mieszkała w Hanoi praktycznie rok i
stwierdziła, że wkrótce wyjeżdża, ponieważ największym problemem są mężczyźni,
a raczej ich brak („no guys for dating”). Jeżeli trafi się jakiś sensowny to ma
na boku kilka lasek, albo też zaraz wyjeżdża. Wtedy nie zrobiło to na mnie
większego wrażenia. Dopiero co przyjechałam do Wietnamu, musiałam nauczyć się
funkcjonować w nowej rzeczywistości, nie w głowie były mi romanse.
A teraz wracamy do
męskiego raju. W Azji pod dostatkiem jest tanich prostytutek i utrzymanek. W
sobotę wyszliśmy do „popularnych” klubów. Pełno w nich było starych, grubych,
łysawych Białasów w towarzystwie młodych, zadbanych, szczupłych Wietnamek (z taksówek wysiadali przynajmniej w dwuosobowej obstawie płci pięknej, jedna to za mało). W
sumie w Europie to żadna nowość, może po prostu tutaj bardziej rzuca się w
oczy. W każdym turystycznym miejscu mężczyzna nie przejdzie niezauważony. Po
drodze otrzyma przynajmniej kilka propozycji seksualnych, od kobiet jak i
alfonsów. W Sajgonie popularne są prostytutki na skuterach, które wyłapują
spacerujących obcokrajowców. O klubach nawet nie wspominam.
Białasus Azjatikus nie
musi jednak korzystać z usług prostytutek. Przecież jest tyle pięknych i
mądrych Wietnamek, dla których związek z obcokrajowcem jest niemalże społeczną nobilitacją.
Uwaga jednak! Ignorancja gubi! Wietnamki są mądre i wiedzą jak sobie owinąć
faceta wokół palca i powoli zrobić z niego pantoflarza. A na pewno „chlebodawcę”,
zachodnia duma jest im obca. Pozornie tylko są zdominowane i godzą się na
patriarchalny układ, a w rzeczywistości
to one o wszystkim decydują i trzymają rękę na pulsie. Jednak Białasus
Azjatikus jest zbyt zaślepiony i wpatrzony w siebie, żeby to zauważyć, a potem
jest już za późno. Zazwyczaj jednak BA tak dalece nie brnie, tylko znajduje
zamiennik. Woda sodowa już dawno mu uderzyła do głowy. W swoim kraju nigdy nie
cieszył się takim powodzeniem, teraz jest w stanie zbajerować każdą, nawet
superatrakcyjną laskę i nawet nie musi się zanadto wysilać. Nie musi ani
błyszczeć intelektem, ani formą fizyczną. Ego stale rośnie, poziom arogancji
również. Dlatego najlepiej jest, żeby nigdy Azji nie opuścił. Poza nią jest
zwykłym szarakiem i przeciętniakiem.
[Z zapisków Azjatyckiej Księżniczki, z
wyrazami szacunku dla mężczyzn, którzy Białasusowi Azjatikusowi nie dają dojść
do głosu. Gdybym była mężczyzną pewnie sama takim BA bym była].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz