Znalazłam nowe hobby.
Wczoraj odwiedziłam Maraj, Dunkę mieszkającą z Wietnamczykiem. Mają bzika na
punkcie roślin. Spędziliśmy leniwe popołudnie w ich ogrodzie. Zostałam
przeszkolona, w jaki sposób należy zajmować się kwiatami. Oczywiście zaczynam
od zera. W życiu miałam jedynie jednego kaktusa, który i tak nie chciał rosnąć
i za każdym razem, gdy zostawiałam go u Adiego w mieszkaniu na przetrzymanie,
szaleńczo na ten czas odżywał. W domu nigdy nie mieliśmy szczęścia do kwiatów,
a raczej „ręki”. Moja mama jest w stanie dobić każdą roślinę, nawet sukulenty.
Za każdym razem, gdy zbliża się jakieś święto (niech to będzie Boże Narodzenie i Wielkanoc) czy też rodzinna uroczystość (urodziny, imieniny) mamy w
domu nowy kwiat żywo zwisający z sufitu ponad telewizorem. W pikującej formie
przetrwa jeszcze maksymalnie 2 tygodnie, a następnie tajemniczo zniknie, aby
zostać zastąpionym przy kolejnej ważnej okazji. Postanowiłam więc przełamać złą
rodzinną passę i spróbować wyhodować zdrową roślinkę. Oczywiście wybrałam taką z różowymi kwiatami. Maraj jest moim ekspertem i ma mi pomóc w podcinaniu i
powie, kiedy należy ją nawozić.
Moja roślinka, chyba się starzeję, czekać tylko na kota! A taki sam kwiat pierwszy raz widziałam na Bali! Tylko pomarańczowy.
Dodatkowo otrzymałam w
prezencie czyściutki olej kokosowy. Można na nim smażyć, ale ponoć doskonale
nadaje się do nawilżania włosów. Ostre słońce bardzo je wysusza, do tego moja „pseudo
– trwała” (o tak, przed wyjazdem zapragnęłam posiadać loki, efekt nie do końca
spełnił moje oczekiwania) więc mam w planach wytestować efekt oleju. Zapach ma
cudowny, jak wiórki kokosowe, przypomina mi więc wypieki mojej mamy.
Olej należy nałożyć na włosy i zostawić przynajmniej 4 godziny, a najlepiej na całą noc. Uwaga: nie wolno wychodzić na słonce, w przeciwnym razie usmaży się włosy!
Postanowiłam również
zadbać o swoją formę fizyczną i znaleźć klub fitness. Ambitnie chcę zakupić
karnet, teraz mogę przez 3 dni testować „star fitness”. Okazuje się jednak, że
już na tym etapie mówię: „ok., dzisiaj już nie mam siły, pójdę jutro”. Chyba
muszę się poważnie zastanowić i jeszcze raz przemyśleć mój pomysł. Życie jest
przewrotne. Ostatnio byłam na zumbie. Scena niemalże filmowa: piękna sala,
lustra, muzyka, kobiety w kolorowych dresach, przeszklona ściana z widokiem na
ulice. A na tej ulicy masa samochodów, skuterów i również ciężko pracujących
ludzi. Ja tutaj podskakuję a za oknem utrudzone kobiety w pocie czoła usiłują
zarobić na utrzymanie swojej rodziny. Moje czoło też było upocone, tylko to nas
łączyło i jednocześnie tak bardzo od siebie oddalało. Urodziliśmy się z
zupełnie innymi możliwościami. Jedyne co mogę zrobić, to bezwarunkowo szanować
każdą osobę i być wdzięczną za jej pracę, bo żadna w tym moja zasługa, że
jestem Białą Europejką.
A foty? Gdzie foty? :P
OdpowiedzUsuńOlej kokosowy też jest całkiem dobry do wysuszonej skóry zamiast balsamu do ciała (tylko w takiej bardziej "zwartej" formie w słoiczku, wybiera się go łyżką - ale ten mój jest akurat bez zapachu)
OdpowiedzUsuńPS kwiatek uroczy, wydaje mi się, że podobne są też w Turcji czy Egipcie. Może ja też pomyślę o jakimś kwiatku w doniczce:D