Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

niedziela, 15 kwietnia 2012

15.04.2012 - Niedziela

Praktycznie już miesiąc temu popsuł mi się rower. Próbowałam go naprawiać, ale wietnamskie złote rączki jakoś się nie sprawdziły. Ponoć trzeba w nim wymienić jakąś cześć. Cena, którą sobie zażyczyli oczywiście była stanowczo za duża (w przeliczeniu około 80zł). W ten oto sposób zaniechałam jazdy na rowerze. W sumie wyjdzie mi to na zdrowie. Mniej spalin się nawdycham. 

Wypożyczyłam skuter. Coś w nim rzęzi, ale jedzie do przodu. Ma mały silnik. Jeżdżę więc powoli. Osiągnęłam zawrotną prędkość 45km/h. Szybciej się nie da. Maszyna nie da rady i warunki drogowe absolutnie nie sprzyjają szybszej jeździe. Co prawda raz jechałam z moją host-siostrą (jako pasażerka) szaleńcze 60km/h i autentycznie się bałam:P. Zaopatrzyłam się również w typową wietnamską kurteczkę, która chroni przed słońcem (a wiadomo biała skóra to priorytet) i kurzem. Mnie bardziej interesuje ta druga funkcja. Gdy założę swój skuterowy strój (kurtka, kask i maseczka) i dodatkowo schowam blond włosy wyglądam wtedy jak Wietnamka. 

I pewnie dlatego ostatnio zatrzymała mnie policja! Ok., przejechałam na czerwonym świetle. Ale był to prawoskręt więc nie widzę w tym żadnego wykroczenia. Oczywiście policja zatrzymuje najsłabszych: czyli wolno jeżdżące laski. Nikt nie zatrzyma agresywnych szpanerów na olbrzymich skuterach bez kasków. W takiej sytuacji oczywiste jest, że trzeba zapłacić łapówkę. Każdy to wie i każdy praktykuje. Innego rozwiązania nie ma. No chyba, że naprawdę chcesz mieć problem. W przypadku Hanoi też wiadomo (w przeciwieństwie do HCMC: Ho Chi Minh City czyli Sajgon, btw Sajgon to dzielnica HCMC), że policja nie zatrzymuje obcokrajowców. Zaskoczyłam się, że zostałam zatrzymana (ok., przejechałam na czerwonym, ale tutaj to naprawdę nie ma znaczenia, wszystko może stanowić pretekst do wyciągnięcia kasy, czasami bezpieczniej przejechać na czerwonym niż zielonym). Zdjęłam maseczkę, uśmiechnęłam się do policjanta (uśmiech w Azji to podstawa:P) i powiedziałam „hello”. Koleś mocno się zaskoczył i nawet na mnie nie spojrzał i od razu odszedł. Oczywiście mnie już tam nie było:P. Mam nadzieję, że nie będą chcieli mnie więcej zatrzymywać. W sumie to ja nie mam ani prawa jazdy, ani papierów na ten wypożyczony skuter. Podstawa to nie zrobić sobie, ani nikomu innemu krzywdy. 

Dla rozrywki proponuję krótkie filmiki z youtube:  
Skrzyżowanie (to akurat jest wyjątkowo chaotyczne:P).
Hasło przewodnie to: zorganizowany chaos! 

Należy jechać przed siebie i uważać, aby w nikogo nie wjechać. Kupiłam ostatnio książę pt "Dos & Don'ts in Vietnam". Napisana przez obcokrajowców. Na prawdę świetna. Czytam więc przeróżne porady, czasami śmiejąc się po pachy. Większość z opisanych sytuacji doświadczyłam na własnej skórze i sama musiałam się zorientować co "można a co nie".

Ruchowi ulicznemu poświęcono w niej cały rozdział. Zacytuję fragment:

10 rad, jak przetrwać ruch uliczny:

1. Nie czekaj godzinami, aby przejść przez ulicę. Ruch nigdy się nie skończy, więc...
2. Zachowuj się tak jak Wietnamczycy: zanurkuj i zacznij powoli posuwać się do przodu. Zaobserwuj cud Morza Czerwonego. Strumień pojazdów w magiczny sposób rozstąpi się przed tobą i ponownie zleje tuż za twoimi plecami. 
3. Nie wykonuj żadnych nagłych i nieprzewidywalnych ruchów. Lepiej zastygnąć w bezruchu. 
4. Podczas jazdy nieustannie patrz gdzie jedziesz [hehe, dobre:P]. Jeżeli uderzysz kogoś przed tobą, jest to zawsze twoja wina. 
5. Ustąp pierwszeństwa wszystkim pojazdom większym i głośniejszym od twojego [trąbi tutaj każdy, w ten sposób sygnalizuje: Jadę!]. 
6. Uważaj na dziwne przeszkody: bawoły, różnej wielkości kamienie, zepsute ciężarówki, głębokie dziury, ludzi siedzących na jezdni [kiedyś widziałam jakiegoś kolesia leżącego na środku drogi i ćwiczącego Tai Chi], brakujące mosty, kobiety w tradycyjnych strojach [ao dai, ałzaj] jadących w piątkę całą szerokością jezdni, wolno poruszające się góry produktów rolniczych, spontaniczne mecze piłkarskie, stosy materiałów budowlanych a w nocy na wszystko na drodze, prawie nigdy nieoświetlone. 
7. Nie wahaj się zrobić unik, nawet jeżeli musisz zjechać z drogi i zatrzymać się. 
8. Spróbuj uniknąć kolizji. Jeżeli już ci się przytrafi to...
9. Nie trać głowy, nie panikuj. Spróbuj załatwić sprawę pokojowo. Czasami zapłacenie małej kwoty zaoszczędzi ci wielu problemów.
10. Pamiętaj, że jedyna zasada to: nie wolno ci w nikogo wjechać. I nieważne, że znaki drogowe mówiły co im innego i że paliło się czerwone światło. [A teraz nieco kąśliwe zdanie autorów] Niektórzy ludzie nadal myślą, że wszystko co czerwone oznacza naprzód towarzysze! [Hehehe!!!]. 

Niestety jeszcze nie zrobiłam zdjęć na skuterze. W zamian najnowsze z przedszkola.

 W grupie zazwyczaj jest od 20 do 30 dzieci.

 Na początku śpiewamy piosenkę.

 W tym tygodniu uczyliśmy się rybek.

 Grupa 4-latów. 

 A teraz szczyle pokazują, że rybka ugryzła dziecko w palec. Głupie piosenki, przecież ryby nie mają zębów!

Łowienie rybek na magnes. Dostaję gotowy plan zajęć z opisami gier. Nie muszę się wiec zanadto wysilać. Wszystkie gadżety przygotowuje wcześniej wietnamska asystentka.

Dzieci wchodzą do klasy na bosaka, żeby nie pobrudzić podłogi. W Wietnamie ZAWSZE należy zdjąć buty przed wejściem do czyjegoś domu. Czasami trzeba nawet zdjąć buty, gdy wchodzisz do knajpy (zazwyczaj takiej, gdzie siedzi się na podłodze). To samo tyczy się małych butików. Jeżeli zobaczę jakąś ładną kieckę na wystawię, a widzę, że w środku wszyscy są na bosaka (buty zostają przed drzwiami) to zazwyczaj odpuszczam. Teraz mamy bardzo ładną pogodę. Praktycznie zawsze chodzę w japonkach, więc to prawie jak na bosaka ;)

2 komentarze: