Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

niedziela, 18 grudnia 2011

18.12.2011 - Niedziela

Wczoraj byłam w Mauzoleum Ho Chi Minha, gdzie można zobaczyć jego ciało. 


Oczywiście trzeba było odstać swoje w kolejkach, przejść przez wszelkie kontrole bezpieczeństwa itp.



Ho Chi Minh (Ten, który niesie światło) to tutejszy bohater narodowy. To dzięki niemu Wietnam jest niepodległym państwem. Obecnie Partia Komunistyczna podejmuje wszelkie wysiłki, aby kult wodza trwał jak najdłużej. Wizerunek Ho Chi Minha widnieje na wszystkich banknotach (czasami dla żartów mówię, że coś kosztuje nie 10 tys. Dongów, a 10 tys. Ho Chi Minhów). Jego portrety wiszą we wszelkich państwowych instytucjach. Na jego cześć napisano niezliczoną ilość piosenek. Kilka z nich mogłam usłyszeć czekając w kolejce na wejście (polecam, wpada w ucho): 


Ho Chi Minh urodził się w 1890 roku a zmarł w 1969. Wyobraźcie więc sobie nieboszczyka, który leży na widoku już 42 lata! Nie do końca miałam świadomość, że oto przede mną jawi się zakonserwowany człowiek. Wyglądał nieco jak figura woskowa. Jego ciało znajduje się w szklanym pudełku. Można go oglądać od głowy do pasa. Pozostała część ciała przykryta jest czarnym kocem, coś w stylu fartucha do prześwietleń rentgenowskich. Jak dla mnie nieco przykre doświadczenie. Po śmierci miliony ludzi przychodzą i gapią się na jego ciało, stanowi jedną z atrakcji turystycznych i wykorzystywany jest do indoktrynowania kolejnych pokoleń. A wolą Ho Chi Minha była kremacja. Chciał, aby jego prochy zostały rozrzucone po wzgórzach północnego, środkowego i południowego Wietnamu. Ponoć powiedział, że kremacja jest bardziej higieniczna niż pochówek jak również oszczędza ziemię, którą można wykorzystać w celach rolniczych.  Jego wola nie została spełniona. Partia Komunistyczna podjęła inną decyzję. Ciało umieszczono w potężnym, granitowym mauzoleum przylegającym do olbrzymiego placu i parku. 

Nikt nie kwestionuje dorobku swojego prezydenta. Mówi się, że nie miał żony, ani dzieci, o kochankach nawet chyba nikt nie myśli. Nieoficjalne źródła mówią co innego, raczej nie pokrywają się z oficjalną wersją: „w całości oddał swoje życie państwu”. Tak samo przemilcza się terror stosowany przez wodza, obozy reedukacji, brutalną walkę z opozycją, intelektualistami. Takie małe zbrodnie rewolucji. 

Dzisiaj pytałam się mojej host siostry czy widziała Ho Chi Minha. Okazuje się, że raz w roku, w dzień niepodległości (2 września, niepodległość: 1945) z całą rodziną idą do Mauzoleum. Miejsce to odwiedziła również z klasą. Pierwszy raz była w nim, gdy miała 7 lat! Na lekcjach historii uczą się głównie o historii Wietnamu i oczywiście w tematach dominuje „bohater narodowy” i jego nauczanie. 

Po odwiedzeniu mauzoleum wybrałyśmy się jeszcze (w turystkę bawiłam się razem z Saszą z Uljanowska:P, to tam urodził się Lenin) do parku, w którym znajdował się dom Ho Chi Minha. Dla Wietnamczyków wstęp jest bezpłatny, inni muszą kupić wejściówkę, trasa jest identyczna. 


Chcąc w pełni się doedukować od razu poszłyśmy do Muzeum Ho Chi Minha, które znajduje się w tym samym olbrzymim kompleksie. Oczywiście nie brak było w nim zdjęć wodza i opisu jego życia i jego wypowiedzi. Wszelkie opisy podkreślały jedność „wietnamskiego narodu” i „nas”, czy też wychwalały „naszego prezydenta”. Podsłuchiwałam nawet przewodnika, który jeszcze w parku, opowiadając o domu wodza mówił: „gdy zamontowaliśmy (when „we”) klimatyzację, to prezydent powiedział, że żołnierze w szpitalach bardziej jej potrzebują i powinni ją tam zamontować, a nie w moim domu”. Przewodnik urodził się na pewno po śmierci Ho Chi Minha. Można by się rozpisywać o skuteczności perswazyjnej poszczególnych zwrotów i budowaniu poczucia jednomyślnej wspólnoty. Najbardziej jednak zaskoczyło mnie ostatnie piętro, które przypominało raczej cyrk, targowisko. Chyba miało być nowocześnie, wręcz postmodernistycznie, a wyszło jakoś tak tandetnie i nie do końca zrozumiale. W końcu nie znam się na rewolucji. Zobaczyć można nawet było Guernicę Picassa. Bardzo sprytnie i skutecznie opisano jego dzieło: Contrast between human progress creativity and the reactionary destructive nature of fascism (kontrast pomiędzy ludzkim postępem  kreatywnością a reakcyjnie destruktywną naturą faszyzmu), oczywiście to my podążamy jedyną, słuszną drogą wytyczoną przez naszego wodza.

Może częściej powinnam chodzić do tego muzeum, wtedy poczuję klimat i będzie mi łatwiej zaakceptować tutejszą rzeczywistość. W końcu trzeba się pozbyć krytycznego oglądu, nie należy poddawać w wątpliwość czegokolwiek tylko ślepo podążać za wskazaniami władzy, naszej władzy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz