W Wietnamie roi się od
podróbek i oszustw (scam). Podrabiane są markowe ubrania, plecaki, kosmetyki,
sprzęt elektroniczny czy też skutery. Lista jest niemalże nieskończona. To samo
tyczy się oszustw, przed którymi ostrzega biblia backpakersów, czyli Lonely
Planet. Szemrany taksówkarz może zabrać Cię do hotelu o identycznej nazwie jak
ten, który zarezerwowałeś online. A jednak coś nie gra.
Również Koreańczycy są
mistrzami podróbek, a raczej imitacji. Są w stanie stworzyć bliźniacze marki
kosmetyków (The body shop -> the face shop) czy też „francuskich piekarni”
(Tous les journes). Konfucjanizm, tak silnie oddziaływujący w regionie, nigdy
nie promował kreatywności, miał raczej na celu utrwalanie status quo.
Kiedyś umieściłam zdjęcia
z mojej sesji zdjęciowej w Ao Dai-u, tradycyjnej wietnamskiej tunice. Chłopak,
młody projektant, który ją zorganizował poprosił mnie o wybranie 20 zdjęć do „Photoshopa”.
Już w trakcie robienia zdjęć nie za bardzo byłam zadowolona z fotografa. Nie
miał żadnej spójnej koncepcji i niespecjalnie skupiał się na jakości robionych
zdjęć. Po zrobieniu zdjęcia mojej twarzy, pokazał mi je na wyświetlaczu aparatu
komentując: „po photoshopie będzie dobre”. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy
dać mu w twarz. Moja pacyfistyczna natura wzięła górę i postanowiłam zamilczeć.
Wczoraj odebrałam zdjęcia
po przeróbce. Od początku coś mi nie pasowało, więc zaczęłam każde z nich
porównywać z oryginałem. I nie mogłam uwierzyć, że zostałam wyszczuplona (widać
za rzadko ćwiczę z Chodakowską, MelB i Tiffany), wydłużona (jakby moje 174cm
było mało), moja twarz stała się pozbawioną ekspresji białą kulką, a nawet zmieniłam
kolor oczu na niebieski! Co jak co, ale oczy mam ciemne po tacie, bracia mają
niebieskie po mamie, ale nie ja! A już nie wspomnę o błękitnym, przejrzystym
niebie. Cały smog nagle wyparował, szkoda, że moje płuca tego nie poczuły.
Chłopak nieźle się
napracował a ja narzekam i poprosiłam o mniej inwazyjną ingerencję, która
będzie skupiać się głównie na właściwej kompozycji. Lubię moje zmarszczki,
blizny na czole i moją figurę. Może w oczach fotografa nie jestem ideałem, ale
nawet nim nie chce być. Retuszowanie zdjęć jest tutaj chlebem powszednim.
Zdjęcia ślubne, które robi się jeszcze PRZED ślubem, wyglądają identycznie. Każda
panna młoda ma nieskazitelnie białą cerę, zadarty, szpiczasty nos, podłużną szczękę (tak
upragnioną V-line) w dodatku zdaje się być nieco wyższa. I ludzie kochają
siebie w tej lepszej, piękniejszej wersji. Może nawet wierzą, że tak wytwornie
wyglądają na co dzień. A czy od razu trzeba mówić, że to Photoshop? Nie każdego przecież strać na chirurga plastycznego (w operacjach twarzy prym wiodą Koreańczycy z Południa). Ewidentnie
przesadzam. Powinnam sobie wreszcie znaleźć jakieś poważne problemy w moim lekkim
życiu.
Tak, od dzisiaj jestem niebieskooka a blizny na czole zniknęły. Nawet nie wiem skąd je mam. Pewnie w dzieciństwie biłam się z bratem. Kiedyś nawet stłukł mi okulary na twarzy.
Na innych zdjęciach zostałam bardziej odchudzona, oczywiście tych nie pokażę, bo nagle zaczęłam się zastanawiać, czy może ja rzeczywiście nie powinnam przejść na dietę ;). Nawet drzewo jest bujniejsze
Przyznaję, błękitne niebo wygląda lepiej, ale ja nie w takim Sajgonie mieszkałam.
2 całkiem spoko.
OdpowiedzUsuń3 wygładzone do zaniku linii papilarnych :P
1 nie ma co komentować.
Można się pobawić w znajdź 10 różnic :D (dla zaawansowanych)
OdpowiedzUsuńNo też o tym pomyślałam, czasami dzieciom w przedszkolu dawałam takie zadania. Szkoda, że dostałam zdjęcia już po zakończeniu roku szkolnego ;)
Usuń