Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

poniedziałek, 5 maja 2014

One way ticket

Wyjeżdżam z Wietnamu. Kupiłam bilet w jedną stronę do Polski (nie pierwszy raz już zresztą). Wylatuję 30 czerwca. Ale tak naprawdę to pozostało mi jedynie 3 tygodnie. Dokładnie 26 maja zaczynam wakacje w Indonezji, 12 czerwca przenoszę się na Sri Lankę, a na samym końcu krótka wizyta w Bangkoku. Do Sajgonu wracam 28 czerwca, żeby zabrać swoje manatki. 

Zaczęłam nieco panikować, że się nie wyrobię. Czuję się jak studentka przed egzaminem, która powtarza, że „gdybym miała jeszcze jeden dzień, to mogłabym się lepiej przygotować itp.”. W przedszkolu zbliża się koniec roku szkolnego, więc mamy urwanie głowy a ja jeszcze muszę zorganizować mój powrót. W teorii w tzw. „międzyczasie” powinnam szukać pracy. Ta czynność jednakże zaburza moją samoocenę.

Przed wyjazdem muszę sprzedać moją Hondę. Bez żadnych skrupułów i sentymentów. Ostatnio zepsuła mi się na środku olbrzymiego ronda (a że potwornie ruchliwego, to chyba nie muszę pisać, w tym mieście mieszka 10mln ludzi!). W dodatku padał deszcz (pora deszczowa właśnie się zaczęła, w tym roku wyjątkowo wcześnie) i wyobraźcie sobie, że musiałam w tej ulewie pchać Hondę. Schowałam się pod okapem. Siedzieli tam mężczyźni pijący kawę i od razu zaczęli kopać (nie mam elektrycznego startu tylko kopniak). Po nieudanych próbach wykręcili świecę aż wreszcie Honda zacharczała. Już znalazłam chętnego Wietnamczyka, właściciela biura podróży przez które podawałam przeróżne przesyłki do Hanoi. Kilka miesięcy temu zupełnie przypadkiem zaproponował, że chce ją kupić. Przynajmniej problem z głowy. Za ten jakże szlachetny złom dostanę 210$ (oczywiście blisko dwa lata temu zapłaciłam za nią znacznie więcej, ale nigdy nie miałam głowy do robienia interesów). 

Kolejny punkt do odhaczenia to pakowanie. To chyba moja terapia oczyszczająca zarówno umysł jak i przestrzeń. Czuję się błogo i lekko wyrzucając sterty niepotrzebnych rzeczy. Stare notatki, nieużywane kosmetyki, przewodniki i foldery turystyczne, ubrania. To trochę tak jakbym odcinała wszystko, co mi ciąży. Do tej pory nie miałam odwagi pozbyć się ubrań, które zakładam na siebie raz na ruski rok, albo tych, które przytłaczają nadmiernym sentymentem a znajdują się już w stanie terminalnym. Teraz mam pretekst. Pozorne czyszczenie szafy napawa mnie nadzieją i dodaje odwagi.

A odwaga jest konieczna. Po 3 latach spędzonych w Azji autentycznie boję się wrócić do Europy. Nie mam pojęcia co tam zastanę i czy odnajdę się w innej rzeczywistości. Ale trzeba sobie dać szansę. Tym razem jednak zrezygnuję z imprezy pożegnalnej. Nie pierwszy raz przecież wyjeżdżam. Terzani w jednej z książek napisał, że "jeśli choć raz przekroczysz ten ocean, to już zawsze będziesz po jego złej stronie". Obawiam się prozaicznych rzeczy: jesiennej pluchy, zimowych chłodów, braku owoców, zestresowanych ludzi i presji społecznej (koniec z krainą Piotrusia Pana i migania się od odpowiedzialności zasłaniając się statusem „obcokrajowca”). Do tego dochodzi fundamentalne pytanie: „Quo vadis?”. Może przeczytanie książki Kingi Rusin pt: „Co z tym życiem?” mogłoby mi wskazać drogę. Niestety mój gust literacki nie jest tak wzniosły i po barbarzyńsku czytam obecnie Baumana.

I mogę wam powiedzieć, że praktycznie każdy obcokrajowiec, który żyje w Wietnamie boryka się z podobnymi dylematami. Nie można mieć wszystkiego i właśnie z tym na samym początku trzeba się pogodzić. Miejsce idealne po prostu nie istnieje fizycznie, może zaistnieć jedynie w naszej głowie. Czasami trzeba coś poświęcić, żeby zyskać coś innego, na czym w danym momencie bardziej nam zależy. Trudno, nie będę już jeździć Hondzią po mieście, ale za to będę mogła jeździć na rowerze i oddychać czystym powietrzem. Nie będzie ananasów, mango i awokado, ale truskawki, jagody, śliwki i morele (ale co jeść w zimie i na wiosnę?). I żegnajcie wakacje w dziczy, słonie i mój gekonie! Witajcie za to mężczyźni, których średnia wzrostu przekracza 162cm! 

3 komentarze:

  1. Eh, no szkoda... Fajnie czytało się Ciebie z tego Wietnamu, ale mam nadzieję, że nawet z Polski będziesz pisać dalej.

    Gekona też zostawiasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zostawiam, ostatnio za często klimatyzacji używam i się chyba wyniósł.

      Usuń
  2. The perfect place does not exist physically. It is in our head.

    OdpowiedzUsuń