Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

sobota, 17 maja 2014

Sms od premiera

Zupełnie nie znam się na polityce. Wietnam i Chiny od lat toczą spór o Wyspy Paracelskie na Morzu Południowochińskim. Tereny te są bogate w złoża do ropy i gazu. Kolejny sporny archipelag to Wyspy Spratly. Oprócz Wietnamu i Chin prawo do nich roszczą sobie jeszcze Filipiny, Malezja i Brunei. W ostatnim czasie doszło do eskalacji konfliktu. Statki wietnamskie i chińskie regularnie taranują się w tych okolicach. Iskrą na beczce prochu stała się w ubiegłym tygodniu nowozainstalowana chińska platforma wiertnicza. W niedzielę (akurat wtedy, gdy miałam sesję zdjęciową) policja pozamykała wszystkie punkty usługowe w okolicach centrum. Obsługa kawiarni, w której akurat znajdowaliśmy się poinformowała nas, że muszą zamknąć lokal od zewnątrz (my nadal mogliśmy zostać w środku, nikt już inny nie mógł wejść). Okolice katedry i poczty głównej były zupełnie opuszczone. Aż do momentu demonstracji, która miała wyrazić sprzeciw agresywnym działaniom Chińczyków. Wyobraźcie sobie manifestację, która niemalże w biegu przechodzi głównymi ulicami miasta, w dodatku część ludzi w jej środku jedzie na skuterach. Dla mnie całość wyglądała na rządową ustawkę, przecież w państwie komunistycznym tak po prostu się nie protestuje. W dodatku niesione hasła wzywające do solidarności, jedności itp. pasują do każdej możliwej okazji. 

Sytuacja w Wietnamie dość szybko zaczęła wymykać się spod kontroli. Nie należy igrać z masami, a zwłaszcza tymi niewyedukowanymi. Demonstracje, które miały być pokojowe przerodziły się w zamieszki. Ofiarą padły strefy industrialne. Jak Wietnam długi (bo szeroki to nie jest) podpalano i rabowano fabryki. W zamyśle miały to być chińskie fabryki, ale jak odróżnić te tajwańskie i koreańskie? W końcu wszystkie mają jakieś „chińskie” znaki a wzburzonych mas nie można tak po prostu zatrzymać. W Centralnym Wietnamie zginęło 21 osób: 16stu Chińczyków i 5ciu Wietnamczyków. Aby uniknąć dewastacji fabryki wywieszały wietnamskie flagi i slogany popierające roszczenia Wietnamu do spornych wysp. Co się stało, to się jednak nie odstanie. Dziesiątki fabryk spłonęły a setki zostały splądrowane nie wspominając o stratach w produkcji. (W przeciętnej wietnamskiej fabryce robotnik zarabia mniej niż 200$). 

Wczoraj dostałam nawet smsa od premiera, który nawołuje do „wzrostu patriotyzmu w celu obrony świętej suwerenności ojczyzny uciekając się do działań zgodnych z prawem. Złoczyńcy nie mają prawa do wszczynania działań ekstremistycznych, które naruszają interesy i wizerunek kraju”. 

Na fejbuku krąży plakat z przeprosinami dla zagranicznych inwestorów. Naród przeprasza:

Make love not war. Za każde kolejne dziecko zapłać jednak podatek. Ja naprawdę nie ogarniam polityki... Nawet społeczeństwa, powinnam oddać dyplom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz