Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

środa, 30 kwietnia 2014

Dramaty ekspaty

Nie jestem typem np. turysty, który podróżując najbardziej irytuje się na obecność innych turystów, wszak rości sobie prawo do bycia wyjątkowym odkrywcą. Oj nie. Nic z tych rzeczy. Nie do końca postrzegam też siebie w kategoriach ekspaty. Ekspat kojarzy mi się głównie z managerem na kontrakcie w międzynarodowej korporacji, który mieszka w olbrzymiej willi z basenem za wysokim murem, ma samochód z kierowcą a jego wyjątkowo chłonne uwagi dzieci chodzą do międzynarodowych szkół. Ja wiodę sobie spokojne życie, uczę wietnamskie dzieci a po pracy jadę moją 22letnią Hondą Cub (japonka!) na wietnamską kolację z wietnamskimi znajomymi. I każdy ma prawo wybrać sobie własny tryb życia. Może to być życie w bańce mydlanej, które mniej więcej w każdej części świata wygląda identycznie, różni się jedynie pogodą i wyglądem ludzi za przyciemnianym oknem. Ja po prostu do takiego życia się nie nadaję. Jestem beznadziejnym przypadkiem. Odmówiłam posiadania sprzątaczki (opcja wliczona w cenę mieszkania) a w dodatku nie błyszczę w towarzystwie swoją ponadprzeciętną erudycją. Lubię niedorzeczne rozmowy o dopiero co przeczytanej książce i filozofii. Nie narzekam (cóż ze mnie za Polka? Ojciec zapewne stał tam, gdzie było ZOMO). Jak mam więc skarżyć się na sprzątaczkę, której nie mam, że nie wymiata kurzu spod doniczki i gubi swoje czarne włosy? Albo na kierowcę samochodu, jeżdżę przecież Hondą, który przez swoją zmniejszoną pojemność mózgu nie potrafi zrozumieć dwóch poleceń równocześnie? Nie pasuję i basta. 

Nie ma idealnego miejsca na ziemi. Istnieje ono jedynie w naszej głowie. I nieważne, gdzie się mieszka i co się robi. Wierzę, że wartość człowieka poznaje się po szacunku, który okazuje innym ludziom. Nawet tym głupim i brzydkim, w końcu nie każdy może być tak cudowny jak ja! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz