Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

czwartek, 14 lutego 2013

15.02.2013 - Piątek

(Kilka dni wcześniej w Kambodży)

Wakacje w minibusie

Od tygodnia jestem w drodze. I to dosłownie. Połowę moich wakacji spędziłam w minibusach. Przemieszczanie się po Kambodży nie należy do najłatwiejszych. Dróg jest i mało, i marnej jakości. Dlatego też krążę po wschodzie kraju zakreślając kółka. Muszę cofać się do większych miasteczek i dopiero wtedy mogę kontynuować podróż. 

Przeciętny minibus ma 14 miejsc (wraz z kierowcą). A teraz zagadka: ile osób jest w stanie taki minibus pomieścić? Oprócz bagaży i dodatkowych paczek: 28! W tym obcokrajowców, którzy są przecież gabarytowo znacznie więksi. 

 Pakowanie czas zacząć, mój oliwkowo - szary plecak na spodzie...

 A na górze trzy telewizory! 

 Na zielonej macie jechało jeszcze trzech pasażerów.


 
Usiąść można dosłownie wszędzie. Mnie za każdym razem trafia się szpara między siedzeniami. Dzisiaj jeden fotel dzieliłam z dwiema innymi osobami. Dwie z przodu, trzecia z tyłu. Jeździ się z otwartą klapą bagażnika, której nie można domknąć. W końcu każdy pasażer ma ze sobą mniejszy lub większy bagaż, do tego kierowca dodatkowo rozwozi paczki. Bagażnik może być więc „przedłużony”. Na metalowych prętach montuje się bagaże. Ich sterta służy za legowisko dla kolejnych pasażerów. Trzeba tylko uważać, żeby nie wypaść na zakrętach i lepiej zakryć oczy. Jedzie się w kłębach kurzu. 

Minibus osiąga pełen stan dopiero po wykorzystaniu „ostatniego” miejsca. Gdzie ono się znajduje? Otóż na siedzeniu kierowcy, po jego lewej stronie. Kierowca wysuwa się nieco do przodu i musi siedzieć bliżej skrzyni biegów, a zaraz obok dodatkowy pasażer. 

 Kierowca to ten w czapce z daszkiem, dziewczyna w kapeluszu po lewej to pasażerka. Na malutkim ekraniku kambodżańskie teledyski.

Dzisiejszy minibus nie chciał odpalić więc kilku mężczyzn mocno go pchnęło aż silnik zaskoczył. W międzyczasie musieliśmy jednak zatankować. Zapewniam więc, że na stacji benzynowej nie ma żadnych przeciwwskazań i można tankować przy włączonym silniku.


Wewnątrz na pewno jest wesoło i człowiek niesamowicie „zbliża” się do innych ludzi. Po kilku godzinach spędzonych w minibusie stajemy się jedna wielką rodziną. Kierowca również dba o komfort jazdy i wyświetla na malutkim ekraniku laotańskie teledyski. Wszyscy dysponują tą samą płytą i wystarczy pokonać wybraną trasę zaledwie raz, aby czuć się w pełni zaznajomionym, nie tylko z repertuarem, ale również ze słowami wszystkich piosenek. Niezaprzeczalnie najpopularniejszy motyw stanowi niespełniona miłość. Dzisiaj co prawda był nawet „gangman style” i to w kilku różnych wersjach.


Akcja powrót

Dzisiaj wracam do Wietnamu. Odległość na mapie wydaje się być niewielka, ale jak się okazuje, będę wracać przynajmniej dwa dni. Mam nadzieję, że do niedzieli się wyrobię. W międzyczasie byłam w kambodżańskiej dżungli a teraz w Laosie na 4 Thousand Islands.
Tak więc do niedzieli! Albo poniedziałku;)

7 komentarzy:

  1. o jaaa... wszystko rozumiem, ale dodatkowa pasażerka po lewej mnie zabiła :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten biały facet też z Wami jechał? Widać różnicę w gabarycie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, to akurat Niemiec. A pasażerka wprawiła w osłupienie wszystkich obcokrajowców. Miejscowi już przywykli.

      Usuń
  3. Dobrze, że dojechaliście do stacji beznynowej. Ja ostatnio jadąc w tureckim minibusie musiałam czekać na dostarczenie beznyny w baniakach po wodzie mineralnej (dwie runki kierowcy zanim busik odpalił). Silnik tak po prostu nagle w nocy się wyłączył na środu drogi szybkiego ruchu :D Na szczęście stacja była dość blisko - wystarczyło się "strulać samochodem" z wiaduktu (oczywiście pod prąd)... Później słyszałam, że no coż... czasem się zdarza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no bywa, może nie miał wskaźnika. Ja tak mam z moją hondą, od czasu do czasu muszę zaglądać do baku ;)

      Usuń
  4. Ania czadowo sie to czyta wrazenia z wyprawy i super fotki- musze tam wrocic szybko niech sie Rotti tez szykuje ;) Monika

    OdpowiedzUsuń