Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

środa, 30 lipca 2014

Bo na początku były ręce: plantacje herbaty na Sri Lance

 Popularna w Polsce czarna herbata Lipton czy też Dilmah pochodzi ze Sri Lanki. Zanim mała torebka wyląduje w kubku zalana wrzącą wodą pokona długą drogę. Na początku były ręce. Spracowane ręce tamilskich kobiet, których babki zostały sprowadzone na Ceylon z Indii przez brytyjskich kolonizatorów w XIX wieku. [Nie mają oni nic wspólnego z Tamilami z północnej części wyspy, którzy wszczęli 26letnią wojnę domową]. Miejscowi Syngalezi byli bowiem zbyt oporni do pracy na plantacji.
 Zrywa się tylko dwa młode listki i pączek.

Kobiety zbierają herbatę 6 razy w tygodniu. Każdego dnia zobowiązane są dostarczyć 18kg liści. Na plantacji zatrudnionych jest 1 300 kobiet, które łącznie zbiorą 25 000kg dziennie, z których powstanie 5000kg gotowej herbaty. Według informacji uzyskanej w fabryce (więc za nią nie ręczę) zarobią 7$ (850 Rupi).

Krzewy przypominają żywopłot. Pod wierzchnią warstwą soczystych, jasnozielonych liści znajdują się ostre gałęzie, które ranią ręce. Potrzeba sporo siły, żeby oderwać najmłodsze pędy.

Kobiety pracują w pełnym słońcu. Aby się przed nim chronić zakładają dodatkowe kurtki, swetry  i chusty na głowę. Świeże liście herbaty przywozi się do fabryki dwa razy dziennie: w samo południe i o 16nastej.

W jednym worku mieści się około 6kg. Każda kobieta ma swoją kartę, na której wypisuje się ilość zebranych liści. Część z nich zbiera na boso nie zrażając się pijawkami i wężami, które mieszkają na herbacianych stokach. Alternatywą do nagich stóp są gumowe japonki.

Liście następnie są przewożone do fabryki. Na samym początku należy je wysuszyć. Następnie są skręcane, krojone, przesiewane i pozostawione do fermentacji (2,5h) a na samym końcu suszone. W wyniku wszystkich tych procesów utracą 80% wilgotności. Herbata zostaje podzielona na 8 różnych gatunków a tzn. "kurz", czyli zbędne odpadki, wykorzystywany jest jako nawóz pod krzaczki. Herbata z fabryki w Dambatenne co piątek wysyłana jest w dużych workach na targ w Colombo. Tam kupują ją przedstawiciele światowych marek, którzy zapakują ja w torebki Lipton, Dilmah i inne. Cała produkcja z Dambatenne i większości plantacji na Sri Lance kończy w torebkach. Przynajmniej mogłam nacieszyć oczy przepięknymi widokami lekko wdychając delikatny, słodkawy zapach herbacianych liści.

Każda torebka herbaty może opowiedzieć własną historię, na początku której były twarde, spracowane i spalone słońcem ręce Tamilki. Przynajmniej pracuje otoczona zielonymi stokami i w płucach zamiast duszącego kleju ma świeże powietrze. A może tak warto przyjrzeć się chińskim butom i indyjskiej koszulce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz