Thao jest moją rówieśniczką.
Obie wychowałyśmy się na wsi: ja polskiej a ona wietnamskiej. Obie w
dzieciństwie uwielbiałyśmy lody. Pamiętam żółty samochód Family Frost z zabawną
melodyjką. Przy zakupie całych opakowań dzieci dodatkowo dostawały dinozaury i
inne zabawki. Hitem w naszej okolicy były lody przypominające kaktusa. I
jeszcze nieśmiertelna, czterosmakowa Iza z Korala.
Thao z kolei kupowała
lody u obwoźnego handlarza na rowerze. Lody tak naprawdę były jedynie zamarzniętą
wodą z cukrem. Wszelkie transakcje były bezgotówkowe: obowiązywał barter. Za
jeden granat dzieci dostawały w zamian aż cztery lody. Po wojnie (która
zakończyła się w 1975 roku) zostało ich jeszcze całkiem sporo w lasach więc dzieci
skrupulatnie je zbierały. Właśnie w lesie można się było najlepiej bawić.
Istniały jednak miejsca, których należało unikać. Jednym z nich były leje po
bombach. Thao wiedziała, że ktoś w nich zginął i nigdy, pod żadnym pozorem, do
nich nie wskakiwała.
Kiedyś postanowiła nieco
napsocić i zrobić babci żart. Wbiegła do domu krzycząc, że słyszy nadlatujący
samolot. Babcia wpadła w panikę i kazała wszystkim natychmiast uciekać „pod
ziemię”. Amerykanie podczas wojny niszczyli całe wioski, które podejrzewali o wspieranie
partyzantów z Wietkongu, stosując naloty
dywanowe. Aby się przed nimi uchronić przy każdym domostwie kopano schron.
Lejowatą dziurę w ziemi zakrywano następnie liśćmi bananowca ułożonymi na
bambusowych konstrukcjach. Jak tylko w oddali było słychać nadlatujący samolot
cała rodzina natychmiast uciekała do prowizorycznego schronu. W rodzinie Thao
schron wykopał niewidomy dziadek. Oczywiście jej jeszcze wtedy nie było na
świecie. Urodziła się już po wojnie. Była czwartym dzieckiem, w dodatku czwartą
córką. A dozwolone jest posiadanie tylko dwójki. W kulturze azjatyckiej dziecko
płci męskiej jest chlubą dla rodziny, córek nawet nie wpisuje się do rejestru
rodzinnego. Tak, jakby w ogóle nie istniały.
Rodzina Thao musiała zapłacić za nią karę. Nie mieli pieniędzy, dysponowali
natomiast plonami pochodzącymi z gospodarstwa rolnego. Życie Thao kosztowało 10
ton ryżu. Bezcenna kobieta! Teraz jest w związku z Rettem. Pierwszy raz
przyjechał do Wietnamu z ojcem, amerykańskim kombatantem. W drugim pokoleniu
zapanował pokój. Oby jak najdłużej.
Żartowałyśmy, że teraz Thao może sobie kupić lody za pieniądze, już nie musi zbierać granatów po lesie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz