Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

niedziela, 24 marca 2013

24.03.2013 - Niedziela

Wąchaj moje spaliny!
Wczoraj byłam na urodzinach Maraj. Razem z Luanem przeprowadzili się poza miasto. Droga zajmuję mi około godziny. Lubię jeździć. Ciągłe zmienianie biegów pozwala mi się odstresować. Dosłownie rzec by można, że poprzez kopanie w nóżkę zmiany biegów uziemiam swoją złość i frustrację. W czasie jazdy tylko zdarza mi się bluzgać polskimi przekleństwami. Ruch uliczny to takie zamknięte koło: z jednej strony jest dla mnie sposobem na pozbycie się złości, a z drugiej również jej źródłem. Moja hondunia ma zaledwie 49cm3, ale jest bardzo zwinna i można nią szybko wystartować. Ostatnio byłam na aerobiku. Cała grupa stała w kręgu i mieliśmy za zadanie rzucać do siebie piłkami do pilatesu. Tak zupełnie przypadkowo i jak najszybciej. Ubaw po pachy gwarantowany. Nie jednej osobie nieźle się oberwało, gdy znienacka ktoś wycelował w nią olbrzymią piłką. I właśnie do takiego ćwiczenia można porównać ruch uliczny w Wietnamie. Nigdy nie wiesz, z której strony ktoś nagle zajedzie Ci drogę. Przewidywalna jest jedynie nieprzewidywalność. 

Na urodzinach rozmawiałam z bratem Maraj. Od 6-ściu lat mieszka w Singapurze. Padło dość oczywiste, aczkolwiek niebanalne pytanie: „dlaczego Wietnam?”. Oto lista moich powodów:

1. Świeże owoce (odkrycie tygodnia: melon i zielone banany)
2. Słońce 

Dodatkowo oboje doszliśmy do wniosku, że życie w Azji pozwala zostać „na zawsze młodym” (forever young). Tutaj czas zatrzymuje się w miejscu. Człowiek przemienia się w Piotrusia Pana i nigdy nie dorasta w swojej Nibylandii. Możesz cały czas prowadzić niezależny tryb życia, robić to, na co masz ochotę. Możesz wszystko, niczego nie musisz. Do tego masz zapewniony święty spokój. Ludzie, którymi się otaczasz stanowią racjonalizację Twojego trybu życia, przecież oni mają tak samo.  Nie stanowisz części społeczeństwa, w którym żyjesz. Jesteś gdzieś na jego skraju więc nie do końca obowiązują Cię zasady w nim panujące. Nie czujesz więc presji, żeby dokonywać  wyborów, do których jeszcze nie jesteś gotowy [typu: kredyt na 25 czy 30 lat, sformalizować, urodzić?]. Presje czujesz dopiero w Europie ;). Oczywiście taka sytuacja może również przeobrazić się w patologię skutkującą arogancją, ignorancją czy też zbytnim nihilizmem moralnym. Już starożytni wiedzieli, że złoty środek jest strzałem w dziesiątkę ;).


Z Nibylandii trudno jest zrezygnować. Bo niby dlaczego i po co? Alternatywa jakoś specjalnie kusząca nie jest. Więc i ja pobędę jeszcze przez jakiś czas Piotrusiem. W końcu życie to kwestia wyboru, naszego wyboru. Należy tylko pamiętać, że każda decyzja pociąga za sobą konsekwencje i być może ogranicza przyszłą swobodę. 

Dzisiaj byłam w kościele i dostałam prawdziwą palmę. Machałam więc palmą w tropikach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz