Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

piątek, 15 marca 2013

15.03.2013 - Piątek

Uwielbiam jeść. Pamiętacie reklamę gumy Orbit w późnych latach 90.? „Jedzenie to rozkosz smaku”. I właśnie jedzenie jest jednym z powodów, dla których mieszkam w Południowo - Wschodniej Azji. Do szczęścia potrzebuję słońca (pora deszczowa powinna się rozpocząć dopiero w maju) i świeżych owoców. Dzień bez owoców jest dniem straconym. Dojrzałe, miękkie mango, rozpływająca się w ustach papaja, żelkowy miąższ z kokosa (ok., to akurat orzech;), do tego pachnące banany, słodko – kwaśny ananas i orzeźwiające pomelo. Moją ulubioną rozrywką jest wychodzenie ze znajomymi i próbowanie coraz to nowych potraw.  Obecnie na pierwszym miejscu znajduje się sushi, potem kuchnia indyjska. Jadam wszędzie. Od chodnikowych knajpek po wykwintne restauracje. Dla Wietnamczyków jedzenie jest chyba najważniejszą czynnością. Każda impreza (np. ślub, stypa, spotkanie rodzinne czy też w gronie znajomych) kręci się wokół jedzenia i kończy się dokładnie w momencie, gdy na stole pozostają puste miski. Rozmawia się ze sobą tak długo, jak długo się je. Po kolacji można wyjść na kawę albo herbatę i jeszcze porozmawiać. Zawsze jednak należy coś przeżuwać czy też przełykać.  

Dzisiaj byliśmy z dziećmi na wycieczce w „Kidzcity”. Dzieciaki mogły się poprzebierać za lekarzy, strażaków czy też policjantów i popróbować przeróżnych czynności związanych z tymi zawodami. 

 Wietnamska policja. Na widok żółtawych mundurów zwalniam moją hondunią. W Sajgonie zatrzymują również obcokrajowców.



W parku tematycznym było pełno dzieci z publicznych szkół, w tym grupa z „Phan Ngu Lao”. Od razu skojarzył mi się dystrykt imprezowy. To właśnie na tę ulicę wychodzę, żeby napić się lokalnego piwa „Sajgon Da” (czerwony Sajgon, może być jeszcze zielony). Jest to dzielnica backpakersów. Jeżeli ktoś szuka taniego hotelu to właśnie w tej okolicy. Centrum do późnych godzin tętni życiem. W Sajgonie ilość klubów jest wręcz niezliczona i zamyka je jedynie obsługa po zakończonej imprezie, a nie policja w samym środku jej trwania (tak jak to ma miejsce w Hanoi). Zdjęć z ostatniej imprezy niestety nie mam (a przyjechała Ania z Hanoi i nieco poszalałyśmy). A mogłabym całkiem ciekawe obrazy uchwycić, zwłaszcza w damskiej toalecie. W sajgońskich klubach bawią się miejscowi, ekspaci i turyści. Pod dostatkiem Ci polujących na Białych Wietnamek. Natalie (spotkałyśmy się w Kambodży) opowiadała, jak jej wietnamskie koleżanki z pracy chcą urodzić dziewczynki, bo wtedy będą mogły wyjść za Białego i będą życiowo ustawione. Polować można nie tylko na męża, ale też na klienta. A klient płaci, więc wymaga. Łysiejący już Biali zabawiają się z młodziutkimi Wietnameczkami. I pewnie każda strona jest zadowolona. A to, że klub bardziej przypomina burdel, to po prostu taki nieunikniony skutek uboczny. Za każdym razem, gdy wchodziłam do toalety śmiałam się pod nosem i zastanawiałam, jakbym wyglądała w wietnamskich kreacjach imprezowych. Laski wdzięczyły się przed lustrami, upewniając się, czy sztuczne rzęsy dobrze się trzymają i czy mają wystarczająco dużo odkrytego ciała. Tutaj obowiązuje zasada im mniej na sobie, tym lepiej. Na co dzień natomiast obowiązuje albo styl babciny (koronki pod szyję), albo dziecinny (hello kitty). A pośrodku pustka. Ponoć w życiu chodzi o znalezienie złotego środka. Tutaj go na pewno nie ma. 

A teraz zagadka: co kobieta (Europejka) zabiera ze sobą do Azji? Odpowiedź: kosmetyki do twarzy, buty (ciężko o większe rozmiary) i bieliznę. A za wszystko inne zapłacisz Master Card. Chociaż nie zawsze. Chciałam kupić bilet z Jakarty do Palu (miasteczko na Sulawesi, wcześniejsza nazwa to Celebes, w Indonezji) i niestety lokalne linie lotnicze nie akceptowały mojej karty. 

1 komentarz:

  1. Jeśli chodzi o dziewczyny reagujące na białych to tą sama opinię słyszałam już nie raz od panów podróżujących do wietnamu

    OdpowiedzUsuń