Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

wtorek, 10 stycznia 2012

10.01.2012 - Wtorek

Podejście do problemów 

Mam tutaj wielu znajomych z Polski. Czasami wspólne spotkania nie są najlepszym pomysłem, bo gdzie zbierają się Polacy, tam będzie się narzekać! Frustrację jakoś łatwiej wyrazić w swoim ojczystym języku. A narzekać zawsze jest na co. Mnie też się zdarza, ale często próbuję odwracać kota ogonem i mówię, że przecież tylu znajomych nam zazdrości, że właśnie żyjemy w Wietnamie. Dlaczego? Oczywiście życie a zdjęcia na fejsie to dwa różne światy:P. Kiedyś Iza stwierdziła, że gdyby oglądała moje zdjęcia z bloga w Polsce, to na pewno by mi zazdrościła. Ona jednak jest tutaj i wie, że nie ma czego :P. Człowiek, niezależnie od miejsca, będzie tęsknił za czymś, czego akurat w danym momencie nie ma. Ta zasada sprawdza się na każdym kontynencie (sprawdziłam co prawda tylko w Europie i w Azji, ale kiedyś jeszcze zweryfikuje w innych miejscach:P). Ostatnio też rozmawiałam z Martą, która opisywała swoje wietnamskie irytacje, a dokładnie jazdę autobusem, słowami: „gdybym wtedy miała kokosa, to już by leciał” (w stronę kierowcy). Jeżeli teraz zdarza mi się denerwować, od razu cytuję sobie zdanie z kokosem: poprawa humoru gwarantowana! (Kokosów tutaj pod dostatkiem na każdym rogu, ja już się uzależniłam od kokosowych cukierków i krakersów). 

Życie w Wietnamie na pewno nie należy do lekkich. Ale jak to zawsze bywa, każda sytuacja ma plusy i minusy. Nie ma idealnych rozwiązań, zawsze coś kosztem czegoś. Cieszę się, że tutaj jestem i staram się spoglądać na tę „jasną stronę”. Problemy przecież zawsze się znajdą, niezależnie od miejsca i czasu, w którym żyjemy. Zmienia się tylko ich motyw przewodni. Nie ma sensu jednak na nich się skupiać. W ten sposób człowiek, na własne życzenie, unieszczęśliwia się. Dla mnie przysłowiowa szklanka jest do połowy pełna. Mogę rozżalać się i mówić, że mnie to wietnamskie życie męczy: brud, hałas, ciężki klimat, rozjechane szczury na jezdni, ciągłe niespodzianki. I każdego dnia będę popadać w większy marazm. Mogę również przymykać na to oczy i zachwycać się niesamowitymi osobami, które spotykam, próbować nowych potraw, odkrywać kolejne miejsca i dziwić się, że wszystko tutaj zdaje się być jakieś takie nielogiczne (aby w końcu jednak dostrzec innego rodzaju logikę). To samo tyczy się życia w Polsce czy też w innych częściach świata (np. w Kirgistanie :P). To, jak wygląda nasze życie w dużej mierze zależy od naszego NASTAWIENIA. A przecież mamy tak dużo! Trzeba tylko umieć to docenić (piszę teraz na własnym komputerze, owinięta w koc we własnym pokoju). Podstawa to być zadowolonym ze swojego życia, równocześnie chcąc więcej, starając się bardziej każdego dnia. 

Teraz lekko cwaniakuję, bo jest już znacznie lepiej. Jeszcze miesiąc temu zupełnie nie wiedziałam, co mam robić (problemy z Ajsekiem, szkołą, szukanie nowej pracy, przedłużanie wizy, zmiana mieszkania itp.). Wtedy bardzo mi brakowało osoby, która by mi jakoś doradziła, powiedziała jak mam postąpić. To trochę tak, jakbym chciała zrzucić odpowiedzialność za podjęcie ważnych decyzji na kogoś innego. Mailowałam ze znajomym, który pisał, żebym się nie martwiła i że wszystkie te problemy można rozwiązać, muszę po prostu na spokojnie pomyśleć „jak”. Dlatego najważniejsze jest, żebym się nie stresowała, bo w ten sposób i tak niczego nie zmienię a tylko zamknę sobie drogę do znalezienia konkretnego rozwiązania. Nieco wkurzyłam się na taką odpowiedź. Mnie się tutaj świat wali a on mi pisze, że mam się nie martwić. Gdyby to było takie proste, to przecież bym się tak nie orała!

Okazuje się, że często rozwiązanie jakiegoś problemu jest naprawdę banalne (jakże irytująca prawda;). Teraz się dziwię, że aż tak się martwiłam. Oczywiście z perspektywy wszystko wygląda inaczej. Ale de facto, gdyby życie potoczyło się w jeszcze inny sposób, to przecież dalej znalazłabym jakieś rozwiązanie. Nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia! Podstawa to spokój i panowanie nad swoimi emocjami. Tego się tutaj uczę. Inna strategia się nie sprawdza. W przeciwnym wypadku człowiek może tylko oszaleć :P.

Zarąbiste życie można mieć wszędzie! To tylko kwestia naszego nastawienia i umiejętności dostrzegania pozytywnych rzeczy. Nie warto jedynie skupiać się na problemach. Problemy też są potrzebne, trzeba je tylko spokojnie przezwyciężać. To przecież dzięki nim człowiek czuje jeszcze większą satysfakcję!

Szczytem odwagi nie jest pojechać do Wietnamu, czy też wdrapać się na jakiś czterotysięcznik (co kiedyś na pewno zrobię:P). Być odważnym to znaczy: podejmować akcje, w celu zmiany sytuacji, której nie lubimy. Jeżeli ktoś narzeka, że jego życie jest bez sensu, a niczego nie robi, aby je zmienić, to wtedy odwagi mu brakuje. Bo albo akceptujesz i nie jęczysz, albo coś zmieniasz (przynajmniej nastawienie:P). 
Amen. 

1 komentarz:

  1. Bzim, cóż za motywujący wpis! Uwielbiam, czuję się od razu lepiej w moim Kirgistanie, chyba aż podejmę jakąś akcję!

    OdpowiedzUsuń