Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

wtorek, 27 września 2011

25.09.2011 – Niedziela


Dojechałam, żyję i jeszcze nie ogarniam niczego. LOT raczej mnie rozczarował, oprócz posiłków jakoś nie widzę różnicy między tanimi liniami, ok., może nie wciskali mi zabawek, perfum i zdrapek. Z dodatkowych atrakcji to wyświetlali na „rzutniku” (o tak, rzutnik, żadne LCD) parametry lotu: gdzie się znajdujemy (np. nad Kalkutą), wysokość (około 10 km nad ziemią), prędkość (ponad 900km/h), temperaturę na zewnątrz (-50) i pokonane kilometry (w sumie ponad 8 000).

Wysiadłam spokojnie na lotnisku a tam od razu polska burda. Wszyscy ustawili się wzdłuż taśmy bagażowej i wyczekiwali na swój bagaż. Nagle do jednego kolesia (przypuszczam, że to był Holender: po języku i naklejce na bagażu jego żony) podbija Polak i zaczyna na niego z pretensją krzyczeć, żeby się cofnął od taśmy i nie zasłaniał innym widoku. Normalnie nie wiem czemu akurat tego kolesia wybrał, wszyscy ustawili się w ten sposób. No i ten Holender mówi grzecznie do Polaka: „ale o co chodzi? Jaki ma Pan problem?” (powiedział po angielsku, a następnie po holendersku do swojej żony). A ten Polak do niego: „Ja, ja, Volkswagen!” I nagle zrobiło się mega zamieszanie. Na odsiecz Polakowi awanturnikowi przyszła jego żona (żona Polaka) i mówi do Holendra: „People from western civilization have no culture”. Masakra jakaś. A ta dzika para miała jakąś pięćdziesiątkę na karku. Nie ogarniam. Byłam równie skonsternowana jak Holender i nie wiedziałam o co c’mon. 

No bywa. Na lotnisku czekały na mnie dwie laski z Ajseku z karteczką: Anna, więc mogłam poczuć się jak w jakimś filmie:P. Dzisiaj jest niedziela, więc nie ma dużego ruchu na ulicy, a właśnie nim wszyscy mnie straszyli. Zobaczymy w dzień roboczy. 

W drodze do mojego nowego domu dowiedziałam się, że ja w Wietnamie to mam 25 lat, a nie 24, ponieważ ludzie wliczają okres prenatalny do swojego wieku. BTW, 25 lat to ostatni dzwonek dla laski, aby wyjść za mąż. Jak na razie towarzystwo w moim otoczeniu ma po 21 lat. Mieszkam z wietnamską rodziną: rodzice plus dwójka dzieci. Mną zajmuje się Linh. Ma jeszcze brata.


  Normalnie standard mojego pokoju pozytywnie mnie zaskoczył. Jest jasny (czyli ma okno! W Hiszpanii nie miałam okna), przestronny (większy od dwójki w XXlatce), czysty (a nie tak jak w Niemczech) i „własny” (nie muszę go z nikim dzielić, nie ma w nim biura – tak jak w Mołdawii) . Do tego mam olbrzymie łóżko, co prawda zamiast materaca ma bambusową matę. 

Wejście do mojego domku: 
Kurcze, dochodzi 18 a tutaj już robi się ciemno. Prawdę mówiąc padam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz