Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

czwartek, 5 czerwca 2014

Słońce niemiłosiernie praży

Mogłabym wysnuć nową teorię ekonomiczną głoszącą, że strefa zwrotnikowa nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu. Żeby zabrzmieć bardziej naukowo powinnam napisać coś w stylu: istnieje korelacja między strefą geograficzną a osiąganym poziomem wzrostu gospodarczego. Jednakże ja zupełnie nie radzę sobie z zarządzaniem własnych wydatków więc może odpuszczę sobie karierę ekonomiczną. Faktem jest, że większość krajów wysoko rozwiniętych znajduję się w strefie klimatu umiarkowanego. 

Człowiek, który doświadcza chłodu musi być bardziej zapobiegliwy i pracowity. Jeżeli nie zbuduje sobie porządnego domu, nie przetrwa zimy. Nie wystarczy poskładać kilku kartonów i wrzucić na wierzch plastikowej torby. Slumsy istnieją jedynie w strefie klimatu zwrotnikowego, gdzie można zasnąć pod gołym niebem i nawet nie trzeba szukać okrycia. 

To samo tyczy się pożywienia. Człowiek strefy umiarkowanej, doświadczający ekstremalnych pór roku, nie ma wyjścia i musi przygotować zapasy na nadchodzący „jałowy” okres, w czasie którego ziemia nie będzie wydawać plonów. W strefie zwrotnikowej nikt nie musi się o to martwić. Drzewa owocują praktycznie cały rok, ryż zbiera się nawet trzy i czterokrotnie [posługuję się przykładem Azji, w końcu to moja para kaloszy a raczej japonek, inne buty są zbędne].  

Nikt nie będzie wychylał się przed szereg i zmuszał do pracy, która nie jest konieczna. Więc na nic się zdaje „uprzemysławianie” tej strefy klimatycznej w imię misjonarskiej wizji zrównoważonego rozwoju świata, która stanowi jedynie pretensjonalną przykrywkę zachłannych korporacji, którą karmi się obojętną opinię publiczną dającą milczącą zgodę na łapczywe rozszarpywanie surowców naturalnych i niszczenie przyrody (wszak ochrona środowiska jest jedynie europejską fanaberią). 

Jak nigdzie w regionie widać to w Indonezji. Bylejakość, w rozumieniu europejskim, uderza z każdej strony. Tutaj natomiast jest to „norma”. I wszystkim z tym jest dobrze więc czym się stresować. Wystarczy, że słońce niemiłosiernie praży, po co brać sobie więcej problemów na głowę. 

Rani poprosiła mnie o poprowadzenie jej zajęć na uniwersytecie w Palu. Wchodząc do sali seminaryjnej minęłam po drodze sterty śmieci, gruzu i kurzu poupychanego po kątach. Klatkę schodową taranowały rozdarte worki cementu, które ktoś rzucił zapewne kilka miesięcy wcześniej. Tablica, która odpadła ze ściany, niestabilnie spoczywała na dwóch krzesłach. Uniwersytecki dziedziniec porastały chwasty, przy ogrodzeniu pasły się krowy i paliły śmieci a słońce niemiłosiernie prażyło. Oj panas, panas! [gorąco po indonezyjsku]. W tej świadomości nie istnieje potrzeba organizowania przestrzeni. Bynajmniej w świątyni wiedzy i kształtowania umysłów. 

Panas! Słońce niemiłosiernie praży więc lepiej się zdrzemnę. 

Nie przepadam za Jakartą. W mieście, które przypomina jeden wielki slums, pośród którego okazjonalnie wyrastają stalowo-szklane wieżowce, mieszka ok. 8,5mln ludzi. A w całej aglomeracji 18mln! 
W indonezyjskiej stolicy na jeden kilometr kwadratowy przypada blisko 15 000 ludzi! W Warszawie 3 300.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz