Już dawno nie pisałam.
Ciężko zabrać się na nowo. A miałam postanowienie, jedno z wielu, że będę pisać
(m.in. żeby utrzymać język na przyzwoitym poziomie). Po polsku rozmawiam
niewiele. Od czasu do czasu zdzwonimy się z Anią (z Hanoi), głównie po to, żeby
się na coś pożalić, albo zdać jakąś gorącą relację. Do tego dwa razy w tygodniu
Skype z rodziną i okazjonalnie ze znajomymi. I jeszcze piszę maile. Więc w
teorii nie jest źle.
W ubiegły piątek byłam z
dziećmi w zoo. Odniosłam sukces, nie zgubiłam żadnego! Tym razem mogłam
pooglądać słonie z innej perspektywy.
W sobotę też, jakieś dwa
tygodnie temu, byłam w kościele, a dokładniej w „audytorium” na mszy,
oczywiście po angielsku. Zazwyczaj chodzę w niedzielę do Katedry. Klimat audytorium,
gdzie czuję się jak widz w teatrze oraz „oazowych” piosenek (czyli gitara, i
wszechobecne „aaa”, „ooo”) nie do końca mi podchodzi. W soboty na mszy dominują
Filipińczycy, skolonizowani przecież przez Hiszpanów. Są niezwykle
praktykującym narodem, zarówno u siebie, jak i poza granicami. W cotygodniowej „gazetce
parafialnej” wyczytałam, że w Polsce Ruch Palikota postulujący usunięcie krzyża
z parlamentu odniósł klęskę. Krzyż może nadal wisieć. Uśmiałam się sama do
siebie. Oto jestem w Wietnamie i czytam o Ruchu Palikota!
Do Sajgonu przyjechał też
Mateo, jeden z moich Hanojskich znajomych. Spotkaliśmy się z razem z Hoai i
Ezio na kolacji. Ezio to znajomy Mateo, też Włoch, którego wcześniej nie znałam. Jest klasycznym przedstawicielem
„Białej klasy średniej” w Sajgonie. Manager, czy też przedstawiciel sprzedaży
czy też przedsiębiorca, większej różnicy nie ma. Wyobraźcie sobie spotkanie
znajomych przy stole. Pierwsze pytanie, które mi zadał: „What business you’re
in?” (w jakim jesteś biznesie?). Otóż jestem przedszkolanką. Edukacja ważna
rzecz;). Później było o mieszkaniu. Odpowiadam więc, że mieszkam naprzeciwko
zoo w różowawym bloku i z balkonu widzę słonie (do tej pory nie wiem, jak się
nazywa moja ulica, opis jest wystarczająco jasny). Pierwszy komentarz Ezio: „ale
to stary blok, prawda?”. Ezio mieszka z nowiusieńkim apartamentowcu w odległej
od centrum dzielnicy siódmej. Czy ja wiem, czy stary ten mój blok, na pewno nie
ma więcej niż 10 lat. A czy to takie ważne zresztą? Nie mam braków w dostawach
ani wody, ani prądu, mieszkanie jest przytulne no i te słonie. Bezcenne. W
czasie kolacji Iphone Ezio oczywiście był położony na stole. W końcu nie mógł
przegapić telefonów od klientów, ani też okazji, żeby się pochwalić najnowszym
produktem lansowanym przez jego firmę. Chodzi o strój do ćwiczeń z elektrodami,
który aktywizuje pracę mięsni i nadaje się do treningu personalnego jak i do
rehabilitacji. Najnowsze cudeńko techniki, które pozwala osiągnąć zniewalające
efekty, baa, nawet cellulit usuwa. I tak przez dobre 5 minut wpatrywaliśmy się
w jego Iphona. Właśnie tak. A ja jestem przedszkolanką i mieszkam w starym
bloku. W to mi graj!
Hoai również znam przez
Mateo. Razem wychodzimy w sobotnie wieczory. Ostatnio rozmowa zeszła na
sygnalizację świetlną a dokładniej na „czerwone światło”, którego ludzie nie
respektują. Hoai stwierdziła, że często, gdy się zatrzymuje i czeka na zielone
inni kierowcy potrafią na nią krzyczeć, czemu ona czeka, jak może przecież
jechać. Na co ona odpowiada, że przecież jest czerwone. A druga strona na to: „ale
nikt nie widzi” (czyli nie ma policji na skrzyżowaniu). Zapraszam wszystkich
anarchistów na azjatyckie drogi i niech spróbują skonfrontować swoje poglądy.
Jeszcze niecałe 3 dni w
pracy i mam 2 tygodnie urlopu z okazji Tet-u, czyli Nowego Roku. 2013 to rok
węża (wodnego). Trochę dałam ciała z wakacjami. Miałam jechać z Maraj i Luonem
na skuterach do Centrum Wietnamu. Spontanicznie jednak zmieniają dom i muszą go
nieco wyremontować a tym samym nici z wakacji. Ja niestety nie kupiłam żadnych
biletów (a chciałam lecieć na Filipiny). Spojrzałam wczoraj na mapę i pewnie w
niedzielę pojadę do Kambodży a następnie na południe Laosu i wrócę jakoś przez
Wietnam. Postaram się zejść z turystycznych szlaków i odwiedzić miejsca, w
których jeszcze nie byłam. Będzie pewnie trudniej, ale kto nie spróbuje, ten
się nie przekona. Jak to zwykłam mawiać: „jakoś to będzie”.
lubię tu zaglądać i sobie o tej egzotyce poczytać, ale przy kolejnym wspomnieniu o KLASYCZNYCH PRZEDSTAWICIELACH... krew mnie zalewa. ok, powiedziałaś, że tak jest, ok. dla Ciebie bycie przedszkolanką jest sposobem na życie, a dla nich taka kariera jest na nie sposobem i tyle. momentami ma się wrażenie, że gdzieś tam w środku jednak trochę im zazdrościsz tych nowych bloków i ajfonów.
OdpowiedzUsuńUdanego urlopu :)
OdpowiedzUsuńhahaha, się uśmiałem... gości od ajfonów wszędzie pełno i wszędzie wyglądają tak samo x] a wątek o anarchistach jest wprost wyśmienity! tylko uważaj z tą "jakoś to będzie" filozofią , żeby cię nie zwiodła na manowce... pozdrrrawiam!
OdpowiedzUsuń