Nie ma dnia, żebym się
porządnie nie uśmiała. Rozrywkę zapewniają mi nie tylko dzieciaki. Za każdym razem
powiedzą coś zabawnego. Uśmiecham się też na ulicy. Teraz jeżdżę w masce, więc
nieco się kryję.
Wyobraźcie sobie sytuację: stoję w korku na światłach i czekam
na zielone. Nagle pomiędzy skuterami przeciska się młoda dziewczyna i próbuję
złapać kurę, która jej wyleciała z torby ze skutera kierowanego przez równie
młodego chłopaka. Ostatnio przejeżdżałam przez skrzyżowanie i na środku
widziałam jedynie rozjechane pióra. Tamtej kury już nie dało się uratować.
W Wietnamie nie ma McDonaldsa (jest za to KFC, Pizza Hut i kilka azjatyckich sieciówek). W sobotę przesadzałyśmy z Maraj kwiatki u znajomego Wietnamczyka. Wieczorem jechaliśmy do centrum. Ja lekko zgłodniałam i zapytałam się Toana czy zna jakieś miejsce, gdzie mogę dostać dobrą kanapkę, czyli Banh Mi. Jest to bułka z warzywami (w tym z kolendrą, która nadaje niesamowity aromat), z mięsem oraz smażonym jajkiem (w opcji "op la"). Toan pokazał mi "najlepsze" buły w mieście. Podjechaliśmy pod małą (niemalże chodnikową) knajpkę. Nawet nie musieliśmy wysiadać ze skutera. Ustawiliśmy się wzdłuż chodnika wraz z innymi kierowcami skuterów. Podszedł do nas chłopak i zapytał się co chcemy. W ręku trzymał mikrofon i podał zamówienie do "kuchni" (czyli wszystkomieszczącego wózka ustawionego przed knajpką). Po około dwóch minutach przyniósł nasze zamówienie i zebrał pieniądze. McDrive jak się patrzy! McDrive Banh Mi Op La!
Dumnie też muszę stwierdzić, że miałam już 4 lekcje wietnamskiego i idzie mi coraz lepiej, tzn. robię postępy psychiczne i przełamuję się do języka i nie zniechęcam się tak szybko. Nawet zaczęłam dzieci w przedszkolu pytać o pojedyncze słówka. Mają niezły ubaw a ja gimnastykuję swój język próbując powtórzyć tony.
A z gorszych wieści to honda mi się psuje. Brat twierdzi, że gaźnik zalany czy jakoś tak. Cieknie mi paliwo, czasami kierunkowskazy nie chcą wchodzić a dzisiaj wyjątkowo nie mogłam odpalić. Od razu podeszło do mnie kilka osób i zaczęli kopać. Chwilę musieli się namęczyć, zanim honda zacharczała. W sobotę jadę do mechanika. Pewnie pogrzebie kilka godzin i honda odzyska swoją sprawność.
wietnamskiego... heh, ja się zabiera jak pies do jeża, żeby w końcu ogarnąć angielski i FCE, coby sobie kilka drzwi otworzyć, ale jeszcze dłuuugaaa droga przede mną. :/
OdpowiedzUsuń