Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

środa, 9 maja 2012

10.05.2012 - Czwartek


Kambodżańskie kontrasty
Vol 2
Poszukiwaczki srebra 


Najlepszy dzień w Kambodży spędziłam na wyspie na Mekongu. W Phnom Penh powiedzieli nam, że na „Silk Island” można kupić srebro. Napaliłyśmy się na tradycyjne kambodżańskie kolczyki i postanowiłyśmy wyruszyć na poszukiwania. Pojechałyśmy na rowerach, znalazłyśmy prom i dostałyśmy się na wyspę. Przejechałyśmy praktycznie całą wzdłuż i wszerz i na żadne srebro nie natrafiłyśmy! Znalazłyśmy za to ręcznie tkane materiały! 

Zatrzymałyśmy się na piaszczystej drodze, żeby kupić sok z trzciny cukrowej. Ania zobaczyła suszące się „skóry” przy jednym z domów (okazały się być mango!). Akurat mieszkała tam młoda dziewczyna, Nita, która mówiła po angielsku i zaczęła z nami rozmawiać. Zaprosiła nas do domu. Domy na wyspie są dwupoziomowe (można je spotkać w całej Kambodży). Na pierwszym poziomie znajdował się warsztat tkacki, na drugim mieszkanie. Poczułam się jak w skansenie, gdzie można zobaczyć jak „dawniej” produkowano materiał. Od razu zadeklarowałyśmy, że chcemy mieć tradycyjne kambodżańskie spódnice z ręcznie tkanych materiałów. Taka pamiątka z duszą. Nita sprawnie zorganizowała mały „targ”. Wszystkie sąsiadki zaczęły znosić swoje tkaniny. Wybierałyśmy więc kolory. Mam trzy: błękitny, czerwony i zielony. Po dwóch godzinach czekały już na nas spódnice! Co prawda tylko po jednej, ponieważ sąsiadka, która je szyła jest w ciąży i nie może za dużo pracować. Kupiłyśmy jeszcze kramę, tradycyjny szal w kratkę. Co prawda nasz wzór przeznaczony jest dla mężczyzn:P. No ale żadna inna sąsiadka nie tkała akurat kramy. Na drogę powrotną do stolicy dostałyśmy siatkę zielonego mango. Niesamowicie życzliwi ludzie!!! Chcieli, żebyśmy zostały na dłużej, już praktycznie włączyli nas do własnej rodziny.

Samochód dostawczy wjeżdżający na prom. Zaopatruje wyspę we wszelkie potrzebne towary.

Dwupoziomowy domek, zapewnia właściwą wentylację:)

Leniwe popołudnie, krowy odpoczywające w cieniu bananowca.

Radosne dzieciaki.Czułam się prawie jak papież, który pozdrawia wszystkich naokoło. Dosłownie co kilka sekund dzieci machały do nas i krzyczały "hello"!

Dziedziniec szkoły. 

Dzieciak śpi wygodnie w hamaku a matka właśnie tka.

Suszące się mango, na prawdę pyszne!

Nita, niesamowicie obrotna i bystra dziewczyna. To ona zorganizowała nam tkaniny i spódnice, w dodatku w khmerskich cenach. Po Wietnamie (gdzie każdy Cię skubie) to szok!

Wybieranie materiałów: jasne dla młodych dziewczyn, ciemne dla dojrzałych kobiet. Kibicowały nam wszystkie sąsiadki! 

 Krama, co prawda to męski wzór:P 

Warsztat tkacki.

A na koniec wspólne zdjęcie.

I prezentacja w nowych spódnicach w hostelu:)

Zdjęcia by Ania&Ania

2 komentarze: