Kambodżańskie kontrasty
Vol 2
Poszukiwaczki srebra
Najlepszy dzień w
Kambodży spędziłam na wyspie na Mekongu. W Phnom Penh powiedzieli nam, że na
„Silk Island” można kupić srebro. Napaliłyśmy się na tradycyjne kambodżańskie
kolczyki i postanowiłyśmy wyruszyć na poszukiwania. Pojechałyśmy na rowerach,
znalazłyśmy prom i dostałyśmy się na wyspę. Przejechałyśmy praktycznie całą
wzdłuż i wszerz i na żadne srebro nie natrafiłyśmy! Znalazłyśmy za to ręcznie
tkane materiały!
Zatrzymałyśmy się na
piaszczystej drodze, żeby kupić sok z trzciny cukrowej. Ania zobaczyła suszące
się „skóry” przy jednym z domów (okazały się być mango!). Akurat mieszkała tam
młoda dziewczyna, Nita, która mówiła po angielsku i zaczęła z nami rozmawiać.
Zaprosiła nas do domu. Domy na wyspie są dwupoziomowe (można je spotkać w całej
Kambodży). Na pierwszym poziomie znajdował się warsztat tkacki, na drugim
mieszkanie. Poczułam się jak w skansenie, gdzie można zobaczyć jak „dawniej”
produkowano materiał. Od razu zadeklarowałyśmy, że chcemy mieć tradycyjne
kambodżańskie spódnice z ręcznie tkanych materiałów. Taka pamiątka z duszą.
Nita sprawnie zorganizowała mały „targ”. Wszystkie sąsiadki zaczęły znosić
swoje tkaniny. Wybierałyśmy więc kolory. Mam trzy: błękitny, czerwony i
zielony. Po dwóch godzinach czekały już na nas spódnice! Co prawda tylko po
jednej, ponieważ sąsiadka, która je szyła jest w ciąży i nie może za dużo
pracować. Kupiłyśmy jeszcze kramę, tradycyjny szal w kratkę. Co prawda nasz
wzór przeznaczony jest dla mężczyzn:P. No ale żadna inna sąsiadka nie tkała akurat
kramy. Na drogę powrotną do stolicy dostałyśmy siatkę zielonego mango. Niesamowicie
życzliwi ludzie!!! Chcieli, żebyśmy zostały na dłużej, już praktycznie włączyli nas do własnej rodziny.
Samochód dostawczy wjeżdżający na prom. Zaopatruje wyspę we wszelkie potrzebne towary.
Dwupoziomowy domek, zapewnia właściwą wentylację:)
Leniwe popołudnie, krowy odpoczywające w cieniu bananowca.
Radosne dzieciaki.Czułam się prawie jak papież, który pozdrawia wszystkich naokoło. Dosłownie co kilka sekund dzieci machały do nas i krzyczały "hello"!
Dziedziniec szkoły.
Dzieciak śpi wygodnie w hamaku a matka właśnie tka.
Suszące się mango, na prawdę pyszne!
Nita, niesamowicie obrotna i bystra dziewczyna. To ona zorganizowała nam tkaniny i spódnice, w dodatku w khmerskich cenach. Po Wietnamie (gdzie każdy Cię skubie) to szok!
Wybieranie materiałów: jasne dla młodych dziewczyn, ciemne dla dojrzałych kobiet. Kibicowały nam wszystkie sąsiadki!
Krama, co prawda to męski wzór:P
Warsztat tkacki.
A na koniec wspólne zdjęcie.
I prezentacja w nowych spódnicach w hostelu:)
Zdjęcia by Ania&Ania
fajne te małpy :)
OdpowiedzUsuńwe wcześniejszym poście
OdpowiedzUsuń