Nie przypuszczałam, że aż
tak trudno będzie mi znosić porę deszczową. I to dopiero początek. Może to
kwestia przemęczenia. W
moim, jakże profesjonalnym przedszkolu, zostałam wyznaczona do poprowadzenia
szkolenia dla nowych przedszkolanek i stałego personelu. Ja, przedszkolanka
pełną gębą od siedmiu miesięcy. Do tego nie mogę spać. I zastanawiam się, czy
coś jest nie tak tylko z moim pokojem, czy może z całym blokiem? Chcę się
przenieść do innego mieszkania, najlepiej w tym samym budynku. Ale raczej nie
da się tego sprawdzić przed podpisaniem umowy;).
Powietrze jest bardziej
wilgotne, bardziej przytłaczające przez co trudniej jest oddychać. Poczucie
lepkości nie opuszcza mnie przez cały dzień, noc zresztą też. Wystarczy, że mam
zgięte kolana a już po chwili po łydce spływają krople potu. Czekam aż w końcu
spadnie deszcz i przyniesie wymarzone orzeźwienie. Dzisiaj jednak to tylko
drobny kapuśniaczek. Rozcinające niebo błyskawice na próżno dają nadzieję na
wyczekiwaną ulgę. Tylko kokietują, wcale nie zwiastują burzy. Nie mam wyboru,
czas zaprzyjaźnić się z klimatyzacją w moim pokoju. W najgorętsze dni
wystarczyło, że otworzyłam drzwi balkonowe i powietrze beztrosko hulało w
czterech ścianach. Tym razem tkwi nieruchomo i daje znać o swoim ciężarze, którym
przytłacza i dusi. Ta przyjaźń na pewno mi nie wyjdzie na zdrowie, ale może
przynajmniej umożliwi mi przetrwanie.
Rozpływam się więc w
tropikach. I chcę stąd uciec. Tylko dokąd? Najlepiej w góry.
Dzisiaj zaczęłam długi
weekend. Do przedszkola wracam dopiero w czwartek. Oczywiście, jak na kraj
socjalistyczny przystało, obchodzimy święto pracy. Nie zaplanowałam żadnej
wycieczki. Tym razem zostanę w domu i będę czytać książki. Mieszkam w 10mln
mieście, w którym większość mieszkańców będzie w tych dniach w przenosić się z
miejsca na miejsce. Część z nich wyjedzie na wakacje, część odwiedzi rodziny na
prowincji. Ja mówię „pass” i schodzę im z drogi. Już raz utknęłam z środkowym
Wietnamie po Nowym Roku i nie mam siły tego powtarzać. Nawet nie wspominam o
cenach lotów i hoteli. Za dwa tygodnie jadę na weekend nad morze więc wiele nie
tracę. W poniedziałek odwiedzę znajomych na obrzeżach i pewnie zostanę u nich
na kilka dni przesadzając kwiatki i zrywając mango prosto z drzewa. Ach to moje
życie emeryta. Wreszcie mogę zniknąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz