Dzisiaj o tej porze
miałam być w Nha Trang, kurortowym miasteczku nad morzem. Plan był prosty:
wsiadam w nocny autobus a rano spotykam się ze znajomym. Eamona poznałam
jeszcze w Hanoi. Z dnia na dzień wyjechał, rzucając pracę i paląc za sobą każdy
most. Nigdy nie byliśmy bliskimi znajomymi. Mimo wszystko utrzymywaliśmy ze
sobą kontakt. Wróciłam do Europy, żeby przekonać się, że nadal czuję azjatycki
niedosyt. Powtórnie wylądowałam w Wietnamie a Eamon, po podobnym epizodzie w
Anglii, trafił do Korei, oczywiście Południowej. Mieliśmy spotkać się w
okolicach środkowego Wietnamu. Eamona jednak okradli w Hanoi i stracił karty
kredytowe. Został bez gotówki w oczekiwaniu aż koreański bank przyśle nowe na
adres hotelu. Ja miałam już kupiony bilet, ale nie za bardzo miałam ochotę
jechać sama nad morze. Co prawda jeszcze inni znajomi w ten sam weekend będą w
Nha Trang i mieliśmy się spotkać. Wczoraj jednak autobus odjechał beze mnie i
czuję się z tym doskonale.
Dzisiaj na spokojnie
odebrałam szyty na miarę ao dai, tradycyjny wietnamski strój. Za dwa tygodnie
koniec roku szkolnego, dlatego też mam w planach założyć długą tunikę z szerokimi
spodniami.
Wybrałam też nowe oprawki
do okularów. Tym razem grube, plastikowe ramy w fioletowym kolorze.
Zostawiłam też Hondę u
mechanika. Bieżnik na oponach jest zerowy a teraz zaczyna się pora deszczowa
więc ślizgałam się jak na lodowisku. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Honda
ma swoje lepsze i gorsze dni, ostatnio na szczęście działa bez zarzutu (nie
licząc gasnącego silnika na niskich obrotach). Staram się tankować 95, która
oczywiście jest i droższa i mniej popularna od 92. Wyższych oktanów tutaj nie
ma. Litr kosztuje ponad dolara. Jak na średnie lokalne zarobki to bardzo dużo. I
nadal nie udało mi się jej przemalować . Nieco się boję, że jak ją rozbiorą na
kawałki, to ciężko będzie ją poskładać, żeby nadal dobrze działała. Kolor
wybrany: fioletowy. Muszę jeszcze zamówić owiewkę na ramę i nowy przedni
zderzak, który połamałam na parkingu. Głupia wpadka z własnej winy. Lepiej nie
będę opisywać szczegółów, żeby jeszcze bardziej się nie skompromitować. A poza
tym uważam się za bardzo utalentowanego i sprawnego kierowcę. Uwielbiam to
uczucie triumfu, gdy wracam cała do domu. Ja nadal żyję :).
Zaraz też wychodzę na
urodziny jednego dzieciaka z przedszkola. Będą tam też inni rodzice i dzieci
więc będziemy mieć szanse spokojnie porozmawiać i pożegnać się. Rodzice
4-latków ubolewają, że odchodzę z przedszkola i powtarzają mi, co dzieciaki im
opowiadają na mój temat w domu (oczywiście jak mnie uwielbiają i świetnie się
ze mną bawią). Miło słuchać i niesamowicie mnie to motywuje.
Po powrocie fitness a
wieczorem urodziny Natalie, którą poznałam podczas kambodżańskich wakacji w
minibusie.
W ubiegłym tygodniu
podpisałam też nową umowę wynajmu mieszkania. Od 1. czerwca zamieszkam w
dzielnicy drugiej, nieopodal mojego nowego przedszkola. Trochę skapitulowałam i
postanowiłam przeprowadzić się do „białego getta”. Chciałam mieszkać w
wietnamskim sąsiedztwie, a wyląduję w willi na strzeżonym osiedlu głównie dla zachodnich
ekspatów (w tym rodzin z dziećmi). Mam nadzieję, że to będzie dobra decyzja i
będę się tam czuć jak w domu. Zdjęcia dokładnie za 3 tygodnie!
A do Nha Trang jadę za
tydzień, oczywiście phanta rei i wszystko może się do tego czasu zmienić;).
Życzę miłej soboty. U nas
upał, upał, upał. Aż mi wyskoczyły piegi na ręce. Teraz obowiązkowo się opatulam
za każdym razem, gdy wychodzę na słońce. Koniec opalania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz