Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

Uliczna sprzedawczyni kleistego ryżu

sobota, 11 maja 2013

11.05.2013 - Sobota

Dzisiaj o tej porze miałam być w Nha Trang, kurortowym miasteczku nad morzem. Plan był prosty: wsiadam w nocny autobus a rano spotykam się ze znajomym. Eamona poznałam jeszcze w Hanoi. Z dnia na dzień wyjechał, rzucając pracę i paląc za sobą każdy most. Nigdy nie byliśmy bliskimi znajomymi. Mimo wszystko utrzymywaliśmy ze sobą kontakt. Wróciłam do Europy, żeby przekonać się, że nadal czuję azjatycki niedosyt. Powtórnie wylądowałam w Wietnamie a Eamon, po podobnym epizodzie w Anglii, trafił do Korei, oczywiście Południowej. Mieliśmy spotkać się w okolicach środkowego Wietnamu. Eamona jednak okradli w Hanoi i stracił karty kredytowe. Został bez gotówki w oczekiwaniu aż koreański bank przyśle nowe na adres hotelu. Ja miałam już kupiony bilet, ale nie za bardzo miałam ochotę jechać sama nad morze. Co prawda jeszcze inni znajomi w ten sam weekend będą w Nha Trang i mieliśmy się spotkać. Wczoraj jednak autobus odjechał beze mnie i czuję się z tym doskonale. 

Dzisiaj na spokojnie odebrałam szyty na miarę ao dai, tradycyjny wietnamski strój. Za dwa tygodnie koniec roku szkolnego, dlatego też mam w planach założyć długą tunikę z szerokimi spodniami. 

Wybrałam też nowe oprawki do okularów. Tym razem grube, plastikowe ramy w fioletowym kolorze. 

Zostawiłam też Hondę u mechanika. Bieżnik na oponach jest zerowy a teraz zaczyna się pora deszczowa więc ślizgałam się jak na lodowisku. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Honda ma swoje lepsze i gorsze dni, ostatnio na szczęście działa bez zarzutu (nie licząc gasnącego silnika na niskich obrotach). Staram się tankować 95, która oczywiście jest i droższa i mniej popularna od 92. Wyższych oktanów tutaj nie ma. Litr kosztuje ponad dolara. Jak na średnie lokalne zarobki to bardzo dużo. I nadal nie udało mi się jej przemalować . Nieco się boję, że jak ją rozbiorą na kawałki, to ciężko będzie ją poskładać, żeby nadal dobrze działała. Kolor wybrany: fioletowy. Muszę jeszcze zamówić owiewkę na ramę i nowy przedni zderzak, który połamałam na parkingu. Głupia wpadka z własnej winy. Lepiej nie będę opisywać szczegółów, żeby jeszcze bardziej się nie skompromitować. A poza tym uważam się za bardzo utalentowanego i sprawnego kierowcę. Uwielbiam to uczucie triumfu, gdy wracam cała do domu. Ja nadal żyję :). 
 
Zaraz też wychodzę na urodziny jednego dzieciaka z przedszkola. Będą tam też inni rodzice i dzieci więc będziemy mieć szanse spokojnie porozmawiać i pożegnać się. Rodzice 4-latków ubolewają, że odchodzę z przedszkola i powtarzają mi, co dzieciaki im opowiadają na mój temat w domu (oczywiście jak mnie uwielbiają i świetnie się ze mną bawią). Miło słuchać i niesamowicie mnie to motywuje. 

Po powrocie fitness a wieczorem urodziny Natalie, którą poznałam podczas kambodżańskich wakacji w minibusie. 

W ubiegłym tygodniu podpisałam też nową umowę wynajmu mieszkania. Od 1. czerwca zamieszkam w dzielnicy drugiej, nieopodal mojego nowego przedszkola. Trochę skapitulowałam i postanowiłam przeprowadzić się do „białego getta”. Chciałam mieszkać w wietnamskim sąsiedztwie, a wyląduję w willi na strzeżonym osiedlu głównie dla zachodnich ekspatów (w tym rodzin z dziećmi). Mam nadzieję, że to będzie dobra decyzja i będę się tam czuć jak w domu. Zdjęcia dokładnie za 3 tygodnie! 

A do Nha Trang jadę za tydzień, oczywiście phanta rei i wszystko może się do tego czasu zmienić;).
Życzę miłej soboty. U nas upał, upał, upał. Aż mi wyskoczyły piegi na ręce. Teraz obowiązkowo się opatulam za każdym razem, gdy wychodzę na słońce. Koniec opalania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz